Myśl przewodnia:Andrzej Lepper- prezydent zwykłych ludzi
Cechy spotu:
-podkład muzyczny: przejmujący początek (fortepian)
„Szanowni rodacy mieszkający w naszej ojczyźnie i poza granicami kraju. Ja marzę o tym, aby Polska była wolna, niepodległa, by ludziom żyło się dobrze. Nie marzę o tym, o czym marzyli inni: jeden marzył o Irlandii,drugi mówi, że zaczyna marzyć, że Polska jego marzeń, a ja chciałbym, żebyście Wy- zza granicy mogli wrócić do Polski i tu realizować swoje marzenia, Wasze marzenia, nie moje marzenia. Żeby Ci, którzy mieszkają w Polsce mogli realizować swoje marzenia. Marzenia o tym , aby mieć pracę, godziwą zapłatę za nią, aby móc wykształcić dzieci, mieć należytą opiekę zdrowotną, liczyć na to, że Państwo zapewni bezpieczeństwo. I to są marzenia realne. Mój program znacie. Mój program nie jest programem marzyciela , tylko jest programem realisty twardo stojącego na ziemi. Ja jako Andrzej Lepper nie wstydzę się IV RP. Potrzebna jest IV RP, ale nie w wykonaniu Kaczyńskiego. Ale IV RP, gdzie na pierwszym miejscu będzie człowiek, jego godność, szacunek dla człowieka, dla ludzi starszych, szanse dla tych, którzy pracują i szanse dla młodzieży. Takiej Rzeczypospolitej chcemy”
Spot wyborczy Grzegorza Napieralskiego Czas trwania:0:30
Myśl przewodnia:???? (Zagłosuj na mnie. Grzegorz Napieralski)
Cechy spotu:
-podkład muzyczny: pojawia się dopiero na koniec spotu- fortepian,
„Są nas miliony. Wierzących i niewierzących, kobiet i mężczyzn, młodych i starszych, wykształconych bardziej lub mniej. Wszystkich nas łączy miłość do Polski i wiara, że wszyscy mamy prawo tu żyć i wszyscy mamy prawo w pełni wykorzystać swoje możliwości. Dla swojego dobra i dla dobra naszego państwa, poczujmy naszą siłę w dniu wyborów. Zagłosuj na mnie. Grzegorz Napieralski”.
-spot jest mało ciekawy, nie dynamiczny, przez całe 30 sekund na ekranie pojawia się jedynie kandydat na prezydenta- ma na sobie elegancki garnitur i czerwony krawat, mówi spokojnie, z przekonaniem, jest w tym bardzo przekonywujący,
-Grzegorz Napieralski odwołuje się do cech polskiego społeczeństwa, takich jak: solidarność, jedność (w trudnych historycznie momentach), siła (wynikająca ze wspólnoty),
-kandydat nie odwołuje się w spocie wyborczym bezpośrednio do symboli narodowych jak robią to pozostali kandydaci (nie widzimy powiewającej biało-czerwonej flagi itp.) , jednak jego imię i nazwisko zapisane białą czcionką pojawiają się na czerwonym tle na początku i na zakończeniu spotu,
-kandydat przekonuje, że oddanie głosu na niego wiąże się z pragnieniem dobra dla kraju,
-mowa ciała: widzimy jedynie twarz kandydata, jego uśmiech, potakiwanie głową w trakcie mówienia,
-Napieralski prezentuje siebie jako przyszłego prezydenta wszystkich Polaków- bez względu na ich wyznanie, wiek, płeć i wykształcenie. Kandydat chce ludzi łączyć, a nie dzielić.
Spot wyborczy Waldemara Pawlaka Czas trwania:02:02 (zdecydowanie najdłuższy spot wyborczy 2010 r.!)
Myśl przewodnia: Dialog i porozumienie (strażacy-ochotnicy?)
Cechy spotu:
-podkład muzyczny: dynamiczny- przez cały czas trwania spotu wyborczego
Narrator: „Waldemar Pawlak jest najlepszym kandydatem na urząd prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej. Jego doświadczenie polityczne jest ogromne. Jako jedyny z kandydatów zasiada w Sejmie nieprzerwanie od 1989 roku. Dwukrotnie piastował urząd premiera. Obecnie jest wicepremierem. To człowiek wszechstronnie wykształcony, ekspert od nowoczesnych technologii. Przewodniczy PSL- Stronnictwu Witosa i Mikołajczyka o 115- letniej tradycji. Jest prezesem Zarządu Głównego Ochotniczych Straży Pożarnych.’’.
Adam Struzik (marszałek województwa mazowieckiego):
„Polska od 2 lat opiera się skutecznie globalnemu kryzysowi. Notujemy dodatni wzrost gospodarczy. Jak Państwo myślicie,komu to zawdzięczamy? Kto jest ministrem gospodarki?”
Narrator: „Waldemar Pawlak konsekwentnie i skutecznie wspiera polskich przedsiębiorców, dzięki czemu nasza gospodarka rozwija się najlepiej w Europie. Wśród wszystkich kandydatów startujących w wyborach Waldemar Pawlak jest najsilniejszym i najbardziej doświadczonym politykiem. Jego wybór to gwarancja porozumienia, silna wspólnota narodowa i innowacyjna gospodarka, dobry ład społeczno-gospodarczy, mocna Polska w regionie Unii Europejskiej i świecie”.
Katarzyna Suberska (Ochotnicza Straż Pożarna w Słupcy):
„Waldemar Pawlak wprowadził Ochotnicze Straże Pożarne w XXI wiek. Dzieki temu możemy być tam, gdzie jesteśmy potrzebni”.
Narrator: „Co jest ważniejsze: obietnice na wałach czy realna pomoc? Na kogo możemy liczyć w tych trudnych czasach? Na rodzinę, sąsiadów i strażaków- ochotników. Strażacy-ochotnicy są zawsze najbliżej. Pojawiają się tam, gdzie jest realne zagrożenie. Ich prezesem od kilkunastu lat jest Waldemar Pawlak. Między innymi to dzięki niemu dziś strażacy- ochotnicy są zawsze tam, gdzie są potrzebni. Na prezydenta wybierzmy człowieka mocnego w czynach. Waldemar Pawlak. Dialog i porozumienie”
-w spocie występują eksperci, którzy mają za zadanie potwierdzić, że Waldemar Pawlak jest idealnym kandydatem do sprawowania funkcji prezydenta: aktywny na polu politycznym, dobry strateg i minister (wzrost gospodarczy (PKB 2009 r.) na poziomie +1,7% przedstawiony na wykresie, gdzie Polska wyraźnie wyróżnia się na tle zachodnioeuropejskich państw: Irlandii, Włoch i Francji,
-Waldemar Pawlak przedstawiony jako kandydat nie tylko strażaków i ludzi, którym zależy na rozwoju gospodarki, ale wszystkich tych, którzy dość mają „starej formuły politycznej” i bardziej niż na nieustannych bataliach i przepychankach zależy im na dialogu, porozumieniu, współpracy i wzajemnym szacunku,
-kilkukrotnie pojawia się imię i nazwisko kandydata, hasło wyborcze i mapa Polski (w kolorze zielonym-kolorze nadziei) na biało-czerwonym tle,
-Waldemar Pawlak na filmie występuje u boku m.in. Lecha Wałęsy, Donalda Tuska, widzimy go zasiadającego w sejmowej ławie, występującego na mównicy, na konferencji prasowej Ministerstwa Gospodarki, uczestniczącego w uroczystościach strażackich,
-w spocie sztab Waldemara Pawlaka odwołuje się do ostatnich wydarzeń, jakie miały miejsce w Polsce. W spocie pokazano podtopione domy, strażaków pomagających potrzebującym,
-Waldemar Pawlak zostaje ukazany jako jedyny kandydat, który chce nieść Polakom realną pomoc, a nie wypowiadać się jedynie na temat tej pomocy. Dla niego nie liczą się puste słowa, ale realne czyny, które mogą przyczynić się do poprawienia dramatycznej sytuacji powodzian,
-w spocie występują strażacy-ochotnicy, którzy układają worki z piaskiem, umacniają wały przeciwpowodziowe, ratują tych, którzy wymagają pomocy, pomagają w ewakuacji mieszkańcom z zalanych terenów,
-spot można podzielić wyraźnie na dwie części:
I część:korzyści, których dotąd „przysporzył” Polsce Waldemar Pawlak (m.in. wzrost gospodarczy) ,
II część:korzyści, których Polska może zaznać po wyborze tego kandydata na prezydenta: pomoc w usuwaniu skutków powodzi,
-Waldemar Pawlak zostaje ukazany jako przedstawiciel środowiska strażackiego, który nie zawaha się przywdziać strażacki mundur w służbie państwu. Kandydat podkreśla, że chce rządzić realnie, a nie zza biurka, że pragnie być w centrum wydarzeń, wśród zwykłych ludzi, których dotknęła tragedia,
-kandydat pojawia się w pierwszej części spotu w eleganckim garniturze, w drugiej natomiast w typowym czarnym stroju strażackimz żółtymi oznaczeniami,
-mowa ciała: kandydat przedstawiony został jako„polityk na służbie”- w trakcie spotkań, w Sejmie itp., gdzie pewnie maszeruje przed siebie, wymienia uściski dłoni, przemawia żywo gestykulując, włącza się do akcji ratowniczej na miejscu tragedii.
Cechy spotu: -podkład muzyczny: spokojny, klasyczny utwór fortepianowy (nawiązanie do Chopina?),
-na ekranie tuż na początku spotu pojawiają się cyfry 5,4,3,2 jak w starych czarno-białych filmach,
„Kiedy ktoś mnie pyta skąd jestem, odpowiadam: z Polski. A konkretnie, z jakiej części jestem? Komorowscy pochodzą z Kresów, ale ja już się urodziłem na ziemiach odzyskanych- w Obornikach koło Wrocławia. To pewnie z tej czereśni ojciec zerwał pierwszą garść owoców, zaniósł mamie tuż po porodzie. Potem mieszkaliśmy w Poznaniu, skąd pochodzi mama, a dzieciństwo spędziłem w Józefowie pod Warszawą, w takim baraku jak ten. Liceum i studia skończyłem w Warszawie. 13 grudnia 81 znów się przeprowadziłem , no, trochę nie z własnej woli. No, a za dom musiało starczyć zdjęcie dzieci, które wisiało nad łóżkiem. Na warszawskim Powiślu wychowaliśmy pięcioro dzieci. Mamy też dom na Suwalszczyźnie, w miejscowości o wdzięcznej nazwie: Buda Ruska. Ale z gór nie jesteśmy. Ale góry kocham. Kiedy ktoś zatem spyta: a konkretnie, z jakiej części Polski? Odpowiadam konkretnie: z całej Polski”,
-kandydat znajduje się w tradycyjnym domu: biblioteczka wypełniona książkami, porcelanowa zastawa, czerwone róże w wazonie (być może pochodzące z przydomowego ogrodu), żółte zasłony, stary obraz w eleganckiej złotej ramie,
-czarno- białe rodzinne fotografie: zdjęcia z dzieciństwa, fotografie rodziców, zdjęcia z obecną rodziną, widzimy rodzinę zasiadającą przy stole i spożywającą wspólnie posiłek (nawiązanie do polskich tradycji i gościnności)- przy stole zasiadają dorośli wraz z małym dzieckiem,
-tradycja, rodzina, poprzednie pokolenia-kandydat wskazuje na swoje pochodzenie (Oborniki Śląskie k. Wrocławia)- widzimy go odwiedzającego rodzinne strony, dom rodziny Komorowskich, barak, w którym mieszkał w Józefowie. Widzimy go m.in. przechadzającego się po terenie więzienia w Białołęce, do którego został zesłany w 1981 r.,
-mowa ciała: postawa otwarta, dłonie skierowane w stronę widza, pewny siebie głos, nienaganny ubiór,
-Komorowski prezentuje siebie jako przyszłego prezydenta wszystkich Polaków- zarówno tych, którzy zamieszkują Śląsk, Mazowsze, jak i góry.
Spot wyborczy Jarosława Kaczyńskiego
Czas trwania:0:46
Myśl przewodnia:Polska jest najważniejsza
Cechy spotu: -muzyka Chopina w tle (nawiązanie do polskiej tradycji),
-nawiązanie do prezydentury tragicznie zmarłego brata,
-kandydat przebywa w eleganckiej, klasycznie (staromodnie?) urządzonej biblioteczce przy dużym eleganckim biurku, podpisuje (dokumenty?) wiecznym piórem:
„Myśląc o Polsce, często wspominam symbole naszej historii. Dąb Bartek to niemy świadek naszych dziejów. Był z nami w czasach chwały i kiedy pokolenia Polaków oddawały życie za niepodległość. To dzięki nim żyjemy dziś w wolnym kraju. Siła państwa i dobrobyt społeczeństwa nie są dane raz na zawsze. Wymagają nieustannej troski, wspólnego działania oraz mądrości i odwagi rządzących. Podejmując decyzję dziś, bierzemy odpowiedzialność za losy przyszłych pokoleń”.
-kandydat na tle flagi narodowej mówi o Polsce i własnym patriotyzmie, mruży oczy i uśmiecha się przyjaźnie,
-zdjęcia najstarszego dębu w Polsce- dąb Bartek jako symbol trwałości i solidności,
-na początku spotu kandydat siedzi przy biurku ubrany w elegancki garnitur, potem wraz z innymi sadzi drzewka (ma na sobie kurtkę, sweter, spodnie- wygląda jak zwykły obywatel, a nie polityk). Zmiana stroju na bardziej swobodny wskazuje na to, że Kaczyński chce być bliżej zwykłych obywateli, chce nieść pomoc (pomaga sadzić drzewka dla dobra Polski),
-w spocie występują osoby w różnym wieku: młodzież, dorośli, a nawet małe dzieci- wszyscy wspólnymi siłami sadzą drzewka dla dobra narodu,
-odpowiedzialność, dobry wybór, który zaprocentuje w przyszłości, patriotyzm, tradycja, polska rodzina, dbałość o wspólne dobro,
-kandydat jest wyraźnie spięty, jego gesty nie są naturalne, nie wygląda na pewnego siebie.
Podsumowanie:
Każdy z przedstawionych filmów wyborczych ma swoje własne, niepowtarzalne przesłanie. W telegraficznym skrócie można je przedstawić następująco:
Olechowski: stawia na rozwój gospodarki i dobrobyt każdego Polaka. Mówi o nowoczesności i przyszłości. Spot jest skierowany do ludzi przedsiębiorczych, nastawionych na pracę/karierę, pominięty wątek rodzinny; mowa o patriotyzmie. Olechowski stara się przedstawić siebie jako kandydata zupełnie innego niż pozostali (bardziej nowoczesnego, nastawionego na rozwój).
Komorowski: przedstawia siebie jako kandydata rodzinnego, konserwatywnego (opowiada o swoim życiu: młodości i późniejszym internowaniu). Stawia na jedność wszystkich Polaków niezależnie od regionu kraju, który zamieszkują. Podkreśla, że chce być prezydentem wszystkich. W spocie wyborczym umiejętnie łączy elementy przeszłości i przyszłości.
Kaczyński: podkreśla wagę historii, mówi o patriotyzmie i przyszłych pokoleniach, które są przyszłością Polski. W spocie ważne miejsce zajmuje symbolika drzewa (dąb Bartek, sadzenie nowych drzew).
Zadziwiające, jak wiele elementów wspólnych zawierają opisane wyżej spoty. Każdy z nich bez wyjątku nawiązuje do polskiej tradycji i idei patriotyzmu. W filmach przygotowanych przez sztaby wyborcze Andrzeja Olechowskiego i Jarosława Kaczyńskiego odwołano się do symbolu flagi narodowej, chcąc w ten sposób podkreślić wagę patriotyzmu w życiu kandydata. Z kolei w spotach Bronisława Komorowskiego i Jarosława Kaczyńskiego nie zapomniano o obrazie solidarnej, wspierającej się polskiej rodziny.
Spoty są spokojne z wyważoną, subtelną muzyką. Ich koncepcja jest przemyślana i bardzo interesująca. Ciekawe tylko, że praktycznie żaden nie nawiązuje do programu wyborczego. Z filmików dowiadujemy się więcej o życiu aspirantów niż o tym, co zamierzają uczynić dla Polski, by wszystkim nam żyło się nieco znośniej.
Odpowiednio „skonstruowany” przekaz medialny sprawia, że czujemy swego rodzaju sympatię do Bronisława Komorowskiego, który opowiada o swojej wielodzietnej szczęśliwej rodzinie i domku na Mazurach. Zdaje się nawet, że ufamy Jarosławowi Kaczyńskiemu, który uśmiecha się ciepło na wspomnienie symboli polskiej historii.Wierzymy Andrzejowi Olechowskiemu, który chce walczyć o równość kobiet czy godny byt (a raczej dobrobyt) każdego Polaka. Wierzymy, a może chcemy wierzyć? Słyszymy to, co chcielibyśmy usłyszeć. Wszyscy bez wyjątku wierzymy, że tym razem wspólnie dokonamy dobrego wyboru.
Sposób, w jaki kandydat na prezydenta prezentuje się w mediach ma dziś kolosalne znaczenie. Sondaże przedwyborcze nie zawsze dokładnie obrazują rzeczywistość, jednak, gdy przewaga jednego polityka nad drugim (gdzie program wyborczy obojga niewiele się od siebie różni) jest miażdżąca, warto zastanowić się, dlaczego. Wizerunek polityczny ma znaczenie i nie ogranicza się on już by najmniej do założenia dobrze skrojonego garnituru i odpowiednio dopasowanego krawata.
Wizerunek to coś znacznie bardziej istotnego niż wygląd zewnętrzny. Politycy mają wyglądać schludnie. To, co ma znaczenie to wiarygodność, a nie przemyślana stylizacja.
Pretendent do fotela prezydenckiego powinien wzbudzać zaufanie. Sposób, w jaki mówi i co mówi (dykcja), gestykulacja to „elementy”, które nie ujdą niczyjej uwadze. Nie trzeba być wytrawnym obserwatorem, by dostrzec niespójność między tym, co kandydat deklaruje, a tym, co zdradzają jego gesty.
Na dwa tygodnie przed wyborami prezydenckimi cała Polska śledzi debaty i potyczki słowne, do których dochodzi między kandydatami, konferencje prasowe i liczne wystąpienia w różnorakich programach od śniadaniowych, przez talk show po publicystyczne. Kandydaci chcą uchodzić za charyzmatycznych erudytów, czarujących, pewnych siebie przywódców stada. Wszyscy bez wyjątku. Czasem tylko wyniki przedwyborczych sondaży działają jak kubeł zimnej wody.
Za sukcesem kandydata stoi cały sztab ludzi- od wolontariuszy pracujących w sztabie wyborczym, przez artystów, sportowców i uczonych skupionych w Komitecie Poparcia po doradców od wizerunku politycznego. Oni wszyscy dbają o wiarygodność kandydata. Jego wizerunek musi być spójny i oni pośrednio się do utrzymania tej spójności przyczyniają.
Kandydat i jego wizerunek powinny trafić do jak najszerszej rzeszy odbiorców. To właśnie dlatego aspirant zakłada konto na kilku z najpopularniejszych serwisów społecznościowych. Dzięki takiemu sprawnemu manewrowi jest dostępny również dla najmłodszego pokolenia głosujących, którzy informacji na temat kandydujących do najwyższego urzędu w kraju szukają za pośrednictwem sieci. To w sieci zwolennicy bądź przeciwnicy mają możliwość zapoznania się ze spotami wyborczymi pretendentów ( i porównania ich ze sobą), wysłania wiadomości do sztabu kandydata czy prześledzenia jego ostatnich wpisów na komunikatorach. Polityk powinien więc zwrócić szczególną uwagę na swój wizerunek on-line.
W dzisiejszej notce (i kilku następnych) przyjrzymy się uważnie spotom wyborczym większości kandydatów na prezydenta. Co takiego starają się nam przekazać politycy w trakcie trwającego średnio 50 sekund spotu reklamowego? Pora rozebrać na czynniki pierwsze polityczne filmiki krążące po sieci już od jakiegoś czasu.
Spot wyborczy Andrzeja Olechowskiego
Czas trwania:0:46
Myśl przewodnia:Wybierz swój dobrobyt; Nigdy więcej kłótni i sporów w polskiej polityce
Cechy spotu: - gustowny, stonowany podkład muzyczny odpowiednio do spotu wyborczego,
-wystąpienia w spocie osób popularnych: aktorki Anny Samusionek („Głosuję na A.O., bo chcę, by kobiety miały te same możliwości”), wicepremiera w rządzie Jerzego Buzka Janusza Steinhoffa („Popieram pana A.O., ponieważ zna się na gospodarce i myślę, że w istotny sposób przyspieszy jej rozwój”), ministra spraw zagranicznych w rządzie Włodzimierza Cimoszewicza Dariusza Rosati („Głosuję na A.O., bo dobrze poprowadzi polskie sprawy w świecie”), działacza podziemnej „Solidarności” Władysława Frasyniuka („ Głosuję na A.O., bo to współczesny patriota- profesjonalny, nowoczesny, myślący o przyszłości”),
-kilkakrotnie pojawia się wyraźne hasło: „Wybierz swój dobrobyt”,
-problemy: parytety, równość kobiet i mężczyzn, rozwój gospodarczy, dobre stosunki międzynarodowe z innymi państwami, profesjonalizm, patriotyzm, myślenie długoterminowe (skierowanie się ku przyszłości),
-powiewająca na wietrze biało-czerwona flaga, a w tle głos kandydata na prezydenta- nawiązanie do ciągłych wojen i kłótni w polskiej polityce:
„Spór o historię, monopol władzy- wielu pyta: a może jest jakiś inny wybór? Jest. Postaw na nowoczesność. Postaw na swój dobrobyt”- mówi Olechowski pod koniec spotu,
-mowa ciała: Olechowski pokazuje, że jest kandydatem pozytywnym, że jest dla wszystkich Polaków, często odsłania nadgarstki i występuje w postawie otwartej (rozkłada ręce, palce skierowane w stronę odbiorcy spotu), co wskazuje na szczerość, przejrzystość intencji. Gesty te nie prezentują się sztucznie, nie sprawiają wrażenia wystudiowanych,
-Andrzej Olechowski uśmiechnięty, wita się z wyborcami przez uścisk dłoni, rozmawia z ludźmi spotkanymi na ulicy, występuje w swym „sławnym” różowym krawacie (znak rozpoznawalny?), który poprawia jego wizerunek, sprawiając, że Olechowski wydaje się bardziej ludzki, bliższy zwykłych ludzi.
Wybory prezydenckie tuż, tuż (pozostało dokładnie 19 dni), hasło kampanii wyborczej gotowe („Praca, przedsiębiorczość, ludzie”), a bazary pełne wielbicieli.
Bazary? Tak, właśnie.
Nieco już zapomniany prominentny polityk Samoobrony postanowił, że w trakcie tegorocznej kampanii wyborczej będzie blisko zwykłych ludzi, a nie „wersalu”.
Z tego też powodu pojawia się zwykle na bazarach, targowiskach i halach rynkowych i pozyskuje elektorat swym wdziękiem osobistym, charyzmą i elokwencją. Zapewnia przy tym, że jest jedynym kandydatem, którego zajmują problemy zwykłych Polaków. Po złożeniu listy ze 112 tys. podpisów i rejestracji przez Państwową Komisję Wyborczą Andrzej Lepper przystąpił do działania.
Spotkał się z wyborcami na łódzkim Rynku Bałuckim, targowisku łosickim (podlaskie) czy na warszawskim bazarze Wolumen, gdzie z entuzjazmem pozował do zdjęć, chętnie rozdawał autografy czy niezapomniane biało-czerwone krawaty. Lepper przechadzając się wraz z chłonkami swego sztabu między straganami z warzywami bez skrępowania rozmawia z handlarzami i kupującymi, rozdaje kolorowe ulotki czy biało-czerwone chusty.
Wydaje się być grzeczny, ułożony i taki… inny, sympatyczny, godny zaufania? Czy można do końca wierzyć w tę radykalną przemianę???
Andrzej Lepper przed blisko trzema laty zapewniał z ręką na sercu, że nie wróci. Wrócił mimo wszystko, by kandydować w wyborach. Nie ukrywa, że liczy na trzeci wynik, a taki z 15 % poparciem udało mu się osiągnąć w poprzednich wyborach.
15 % poparcie i trzecie miejsce na podium to jednak jedynie lepperowskie pobożne życzenia.
Jak donosi Neewsweek na swojej witrynie internetowej, gdyby wybory prezydenckie odbyły się 31 maja Lepper podobnie jak Janusz Korwin-Mikke otrzymaliby 1 % poparcie. Na czele stawki Bronisław Komorowski z poparciem 43,3% wyborców przed Jarosławem Kaczyńskim (36,2%). Tuż za nimi plasuje się Grzegorz Napieralski z niemal 6% poparciem.
Widać więc wyraźnie, że Lepper na zbyt wiele liczyć nie może, a nawet nie bardzo powinien.
O ile zmianie uległ nieco styl ubierania Andrzeja Leppera, a właściwie jego krawat, który z biało-czerwonego „przekształcił” się w biało-czerwono-granatowy, o tyle nie wiem, czy nastąpiła jakakolwiek zmiana mentalna.
Śmiem wątpić, czy styl wypowiedzi tego wyjątkowo kontrowersyjnego kandydata uległ jakimkolwiek przeobrażeniom. Chciałabym, żeby tak było, bo jego ostatnie wypowiedzi trochę różnią się od tych sprzed trzech lat.
„Ja chciałbym wierzyć w przemianę, ale wobec tego, czego doznałem od pana Kaczyńskiego, współrządząc razem z nim, nie bardzo wierzę w taką radykalną przemianę”- powiedział dziennikarzom na giełdzie samochodowej w Pruszczu Gdańskim zapytany o nieco „wycofany” wizerunek jednego z głównych pretendentów do urzędu prezydenta. Zgodził się natomiast, że żadna przedwyborcza wojna nie jest potrzebna.
„Nam potrzebne jest to, żebyśmy postawili na gospodarkę, przemysł, rolnictwo i handel, ale w wydaniu polskim, a nie żeby Polska była odbiorcą nadwyżek produkcyjnych państw zachodnich, tracąc swoją produkcję i miejsca pracy”- dodał z przekonaniem.
Andrzej Lepper chętnie zaprasza swych kontr-kandydatów do debaty- w szczególności Jarosława Kaczyńskiego:
„Zapraszam Kaczyńskiego do debaty. Niech usiądzie ze mną i podebatuje na temat naszego wspólnego rządu. Wyjaśnimy sobie dużo spraw merytorycznych, nie ubliżając sobie, merytorycznie podyskutujemy na temat programu, który mieliśmy realizować, programu Solidarne Państwo”.
A może Andrzej Lepper postanowił przemyśleć już nieco zakurzoną wypowiedź Jarosława Kaczyńskiego, która padła po odsunięciu lidera Samoobrony od władzy (odwołanie ze stanowiska wiceprezesa Rady Ministrów i ministra rolnictwa) i dokonać w swoim wizerunku drastycznych zmian? Może postanowił tym razem znacznie lepiej wykorzystać swoją szansę?
„Otrzymał szansę całkowitej zmiany nie tylko swojego politycznego image'u, ale także swojej politycznej funkcji w naszym życiu publicznym. Z tej szansy nie skorzystał. Po krótkim czasie powrócił do swoich praktyk, powrócił do czegoś, co trzeba określić jednym słowem – warcholstwo. My warcholstwa w żadnym razie nie możemy tolerować. Podjęliśmy wysiłki zmierzające do tego, by rząd utrzymał większość. Jeżeli to się nie powiedzie, jedynym rozwiązaniem będą przyspieszone wybory”- powiedział Jarosław Kaczyński we wrześniu 2006 r.
I choć do Andrzeja Leppera „pasują bardziej widły i kupa gnoju” (słowa Bronisława Komorowskiego), to może ku powszechnemu zdumieniu, „Lepper, który jest wręcz brzydkim kaczątkiem, na naszych oczach przeistacza się w sporego łabędzia” (wypowiedź posła Krzysztofa Szygi z 2006 r.).
Obserwujmy więc bacznie, co wyrośnie z tego brzydkiego kaczątka, bo prezydent Polski na pewno nie.
1 % poparcie nikomu nie może zagwarantować zwycięstwa, nawet Andrzejowi Lepperowi.
W swoich publicznych wystąpieniach Janusz Palikot często nie znał umiaru- był wszędzie, mówił wiele i obrażał wszystkich dookoła- od ś.p. prezydenta Lecha Kaczyńskiego, jego brata Jarosława, przez Jolantę Szczypińską, Zbigniewa Ziobrę, ś.p. Przemysława Gosiewskiego, Karola Karskiego, Tadeusza Rydzyka, Kazimierza Marcinkiewicza, Zytę Gilowską, aż po znaną i wielokrotnie nagradzaną amerykańską dziennikarkę Anne Applebaum –żonę Radosława Sikorskiego.
Na celowniku „bezprecedensowego” posła o niewyparzonym języku mógł znaleźć się każdy. Trudno jednak ukryć, że krnąbrny poseł wyjątkowo upatrzył sobie na ofiarę Jarosława Kaczyńskiego- jednego z kandydatów do fotela prezydenckiego. Możemy więc być pewni, że jeszcze usłyszymy przy najmniej kilka zaskakujących, mniej lub bardziej niesprawiedliwych opinii i sądów na temat byłego prezesa PiS.
Co do wyglądu zewnętrznego- okulary i nieco udoskonalona fryzura nie robią z nikogo nowego (dobrego) człowieka. Nieco bardziej stonowane (na jak długo???) wypowiedzi również nieprędko zmienią sposób, w jaki Polacy postrzegają największego (na razie) skandalistę rodzimej polityki. Rozumiem, że okulary w stylu głównego księgowego mają na celu chwilowe ocieplenie wizerunku, ale zmiany muszą być globalne, a wątpliwe, by poseł Palikot miał na tyle dobrej woli, by przestać atakować tych, których poglądy nie są zbieżne z jego własnymi.
Ludzie nie zmieniają się aż tak bardzo, więc będziemy posła Palikota bacznie obserwować. Może on zmienić fryzurę, kupić zupełnie nowy wibrator, wprowadzić na rynek wino Paliwine za symboliczną złotówkę, ale już na zawsze pozostanie Palikotem. Nie odbieram mu prawa do zmiany, bo każdemu należy się druga szansa. Nie trafiają do mnie po prostu jego ostatnie wypowiedzi (zresztą poprzednie też nie trafiały). Nie wierzę w nagłą skruchę przed kamerami. Ta zmiana tonu wypowiedzi wydaje się być jedynie chwilowa i wątpliwe, by taki stan utrzymał się na dłużej.
"W krytyce prezydenta przekraczałem dopuszczalne granice. Ale 10 kwietnia wraz z Lechem Kaczyńskim umarł też dawny Janusz Palikot. Nie wierzycie? Nie odbierajcie mi prawa do przemiany".
"Byłem bardzo uwikłany w Lecha Kaczyńskiego tą swoją ostrą krytyką, przekraczającą granice. Dla mnie śmierć prezydenta jest także częścią mnie samego. Być może symbolicznie - na moim przykładzie - będzie szansa pokazać: nie warto przekraczać granic"- powiedział ostatnio reporterom Newsweek’a Janusz Palikot.
Dla mnie jego słowa brzmią wyjątkowo nieszczerze.
A co Wy sądzicie na ten temat? Jak podoba Wam się nowy wizerunek naczelnego skandalisty IV RP? Czy uważacie, że Palikot raz na zawsze skończy z agresywnym tonem i kontrowersyjnymi wypowiedziami? Czy jego obecność w ogólnopolskich mediach ograniczy się do koniecznego minimum?
Na koniec pozwolę sobie przytoczyć jedną z wypowiedzi Janusza Palikota (wpis na blogu: http://palikot.blog.onet.pl, 18 marca 2009).
„Polityka jest takim ciągłym zabijaniem i rodzeniem się. Ktoś ginie, żeby narodzić się (odrodzić) mógł ktoś”.
Czyżby nastąpiło cudowne uzdrowienie? A może to obliczona w czasie, planowana już dawno koncepcja wizerunkowa?
W każdym razie, podobno stary Palikot umarł, a narodził się zupełnie nowy.
Pytanie: kiedy ten zupełnie nowy Palikot umrze?
A może nigdy go tak naprawdę nie było, a my po raz kolejny daliśmy się nabrać?
Jeansy (dżinsy) są bez wątpienia jednym z najchętniej noszonych elementów garderoby i to zarówno przez kobiety, jak i mężczyzn. Pod ich urokiem są największe modnisie, robotnicy budowlani, blokersi, uczniowie , a nawet… politycy.
Odkąd w XIX wieku „wynalazł” je Levi Strauss te zwykłe niebieskie spodnie sprzedały się w milionach (miliardach?) egzemplarzy na całym świecie. Przez dekady zmieniał się nie tylko ich kolor (z niebieskiego w granatowy, czarny, żółty itd.), ale też fason. Wystarczy tylko wyjść na jedną z bardziej ruchliwych ulic w swoim mieście, by zauważyć, że rurki i marchewki noszą nawet staruszkowie.
Jeansy można zestawiać na wiele sposobów- z kraciastą „farmerską” koszulą jak George Bush, ze skórzaną kruczoczarną ramoneską jak Victoria Beckham czy z elegancką bluzką i sznurem kremowych pereł jak Carrie Bradshaw (Sarah Jessica Parker) w kultowym „Seksie w Wielkim Mieście”. Jeansy są wygodne, uniwersalne i na każdą kieszeń.
Czy pamiętacie, by którykolwiek z polskich polityków został kiedykolwiek uwieczniony przez fotoreporterów w jeansach i zwykłym podkoszulku? Nie? Ja też nie pamiętam. Co innego zagraniczni politycy.
George Bush, Bill Clinton, Barack Obama czy Nicolas Sarkozy to gorące nazwiska w światowej polityce. Jako że jeansy to amerykański wynalazek, nie stronią od nich byli amerykańscy prezydenci oraz ich obecny następca.
Wyobrażacie sobie, by głowa państwa lub inny wysoki rangą państwowy urzędnik stawił się na międzynarodowe spotkanie np. G8 w podziurawionych (bardzo na czasie) lub przetartych jeansach? Dziennikarze z pewnością określiliby jego strój jako wyjątkowo niechlujny i nagonka w mediach gotowa. Elegancki strój w polityce jest bardzo istotny, gdyż wyraża szacunek, dodaje powagi i wiarygodności.
Czy wyobrażacie sobie np. Baracka Obamę ubranego w bluzę z kapturem i szerokie jeansy „z krokiem”, wygłaszającego orędzie do amerykańskiego narodu? Nie? Słusznie. Prezydent, premier czy minister w jeansach „po pracy” nie budzi „powszechnego zgorszenia” i niesmaku. Gorzej, gdyby ich noszenie miało miejsce w „godzinach urzędowania”, ale to pewnie nigdy nie będzie miało miejsca.
Jeansy na ranczu? Ok. Jeansy na meczu ukochanej drużyny? Oczywiście, bo na stadionie nie wypada pokazać się w garniturze i pod krawatem. Jeansy w trakcie pielenia ogródka? Jak najbardziej. To idealny strój do tego typu roboty.
Jeansy na ważnym biznesowym spotkaniu? Nigdy! Drodzy politycy, zapamiętajcie sobie to raz na zawsze. Niech myśl o obcisłych (!) jeansach założonych do eleganckiej marynarki nie przyjdzie Wam nigdy do głowy.
Zmiana wizerunku nie zawsze wychodzi na dobre. Wielu z nas na bieżąco śledzi metamorfozy wielkich gwiazd jak Madonna czy Britney Spears. Przyglądamy się zapierającym dech w piersiach spadkom wagi (Anna Mucha, Kasia Cichopek), zmianom fryzur (Piotr Rubik, Michał Wiśniewski) czy stylów ubierania (Mandaryna).
Marzymy o własnym zupełnie nowym wizerunku, zupełnie odmiennym od tego, do którego przywykliśmy przez lata. Pragniemy zmian, wielkich zmian. Jak się okazuje, nie tylko my.
Polityka rządzi się innymi prawami niż nasze codzienne szare (czasem nie ukrywajmy po prostu nudne i mało różnorodne) życie. Bliżej jej zdecydowanie do showbiznesu, gdzie wszystko (łącznie z imagem) zmienia się niczym w kalejdoskopie.
Janusz Palikot to w polityce postać barwna, wyrazista i zdecydowanie kontrowersyjna. Moglibyśmy nawet powiedzieć, że Palikot ma swój własny, trudny do skopiowania styl. Naśladowców niestety brak. Tak wyrazistego wizerunku, jakim dysponuje bohater dzisiejszej notki nie porzuca się ot tak sobie, z dnia na dzień, bez sentymentu. Wizerunek to w końcu część osobowości, którą chcemy podzielić się ze światem.
Nie bez znaczenia są te wszystkie różowe krawaty, żółte marynarki, wibratory i niedbała fryzura. To wszystko ma znaczenie. Wskazuje na inwencję twórczą, zamysł artystyczny, nietuzinkowość i indywidualizm. Trzeba mieć wyjątkową odwagę, by ubrać się z polotem, balansując często na granicy kiczu. Januszowi Palikotowi zdarzyło się często przekroczyć tę niezwykle cienką granicę. Jak będzie teraz? Czy zmiany będą generalne czy jedynie powierzchowne?
Wygląd zewnętrzny zmienić jest niezwykle łatwo, ale co ze zmianą mentalną? Nie wiadomo, czego się spodziewać. Trudno oczekiwać, by Palikot tak z dnia na dzień zrezygnował ze swego „kwiecistego” języka. Nie ukrywajmy, jego sposób patrzenia na wiele spraw jest dość niespotykany. W końcu to on jest autorem poniższych wypowiedzi, które szybko obiegły stacje telewizyjne i radiowe, media papierowe i Internet:
„Ale co? Ziobro czy mi się podoba? Nie, jest zbyt zniewieściały”. ( na pytanie, czy podoba mu się Zbigniew Ziobro)
„Czy Jarosław jest Jarosławą? Czy Jarosław Kaczyński jest kobietą – jak zasugerowała kilka dni temu Nelly Rokita? Sugestia bardzo zaskakująca, trzeba przyznać, jak na posłankę PiS-u i jak na odniesienie jej wprost do lidera formacji narodowo-katolickiej. Z drugiej strony: czy nie nazbyt wiele za tym przemawia? Wśród bliźniaków jednojajowych często jedno z nich jest homoseksualistą. Tak przynajmniej twierdzą medycy. Jarosław, w przeciwieństwie do Lecha, nie ma żony, dzieci, z kobietami trudno go spotkać, a mieszka z mamą i kotem. To jeszcze niczego nie oznacza, ale – jeśli zgodnie z życzeniem jego brata dziś trzeba być „bardziej tough niż soft” – to chyba można by oczekiwać nieco wyraźniejszej informacji na temat stosunku byłego premiera do kobiet i szerzej – o źródłach jego nieangażowania się w związki z kobietami?”. (o rzekomym homoseksualizmie Jarosława Kaczyńskiego)
„Jeśli chcesz Pan zrobić karierę w polityce, musisz Pan zapamiętać moje słowa... Otóż panie Rachoń, żeby robić za członka, trzeba być twardym, a nie miękkim. A Pan jesteś cienias i mięczak. I dlatego jako penis jesteś Pan zupełnie niewiarygodny. Nie to co ja. Więc do nauki młody działaczu. Może cię wtedy prezes doceni”.(o akcji Michała Rachonia, członka PiS, podczas wizyty Władimira Putina w Sopocie 1 września 2009)
„Miała być żoną Jarosława Kaczyńskiego, później paprotką w spotach reklamowych PiS, dziś jest lalką Barbie, która próbuje większą ilością różu zwrócić na siebie uwagę”. ( o Jolancie Sczypińskiej)
„Skończyliśmy z polityką gila w nosie i zaciskania pięści jaką oni prezentowali. Kaczyńscy są małymi zakompleksionymi ludźmi, którzy nigdy tego nie zrozumieją. Manipulują i oszukują, a my jesteśmy takimi durniami, że się dajemy". (o braciach Kaczyńskich)
"To jest zły człowiek, czyli – trzymając się języka teologicznego – on jest szatanem. Sieje w sercach ludzi nienawiść. W Radiu Maryja mówi się językiem epitetów, agresji, przemocy, wściekłości. Ukamienowaliby każdego, kto pozwala sobie na ich krytykę”. (o Tadeuszu Rydzyku)
„Rozczarował mnie pan, ale nie pozostaje mi nic innego jak powtórzyć hasło, które krzyczą ludzie na stadionach: jebać PZPN”. (o postawie rzecznika PZPN Zbigniewa Koźmińskiego.)
„Gdyby Jarosław Kaczyński i Przemysław Gosiewski oraz kolega Antoni Macierewicz zapalili sobie skręta raz dziennie, na pewno Polska byłaby bardziej przyjemna niż wtedy kiedy oni zupełnie na trzeźwo komentują rzeczywistość w naszym kraju”. (o legalizacji miękkich narkotyków)
A co mówi o nowym wizerunku?
„Janusz Palikot, którego państwo znacie zginął z Lechem Kaczyńskim 10 kwietnia. Teraz jest nowy Janusz Palikot”.
Krawat to z definicji ozdoba męskiego (lub damskiego) stroju, którą wiąże się wokół szyi. Skoro jest to ozdoba, to powinna wyglądać schludnie, estetycznie i przede wszystkim elegancko. Z ogromnej kolekcji nie zawsze trafionych krawatów słynie poseł Wacław Martyniuk. Fotoreporterzy niejednokrotnie uwieczniali jego „ozdobne zwisy” od landrynkowo różowego, przez limonowo-zielony, kanarkowo-żółty, kwiecisty, kraciasty czy zupełnie „odjazdowy” w ciapy i barwne plamy. Dzięki krawatom poseł Martyniuk miał swoje 5 minut i choć na chwilę mógł zabłysnąć w mediach. Niestety, nie wiedzą i elokwencją, ale brakiem dobrego smaku. Z umiłowania do różowego „zwisu męskiego” słynie też poseł Zbigniew Chlebowski czy gubernator stanu Kalifornia Arnold Schwarzenegger.
Róż to kolor bardziej kobiecy niż męski. Raczej mało poważny i odpowiedni dla młodszych mężczyzn. Psychologowie twierdzą, że to podświadomość kształtuje nasz stosunek do barw. Za pomocą barw, które szczególnie często wybieramy komunikujemy środowisku nasze pragnienia i potrzeby. Jak jest więc osoba, która nie potrafi rozstać się z różowym krawatem? Czego pragnie? Co komunikuje innym?
Jednak zdaniem Grzegorza Zielińskiego z firmy Adam Collection, która zajmuje się produkcją krawatów, apaszek i much, mężczyźni nie powinni unikać różu. „Zależy w jakiej sytuacji. Wiele kobiet ubóstwia różowe krawaty i w podobnym odcieniu koszule. Mężczyźni w takich barwach są odbierani jako bardziej przyjaźni, ,,mili dla oka” i opiekuńczy. Różowy krawat może również świadczyć o emocjonalnym charakterze osoby go noszącej, a także chęci wyróżnienia się z tłumu”.
W pudrowo- różowym (raczej stonowanym) krawacie zgrabnie zawiązanym na szyi pokazał się ostatnio kandydat na prezydenta RP Andrzej Olechowski (zobacz film). Skoro więc róż dodaje sympatii to może jest to jedynie równie zgrabna „zagrywka” wizerunkowa?
Do wyborów nie pozostało już wiele czasu, a zdobycie kolejnych rzeszy sympatyków jest równie istotne zarówno dla Andrzeja Olechowskiego czy Andrzeja Leppera. Nie od dziś wiadomo, że wizerunek skrojony na miarę to połowa sukcesu, drugą połową jest odpowiednio dobrane słownictwo, erudycja i charyzma, którą można się popisać podczas przedwyborczych debat między poszczególnymi kandydatami.
Tylko pytanie, czy różowy krawat może być politycznym atutem? Czy taki element stroju (bardzo zresztą rzucający się w oczy) jest oceniany pozytywnie? Jak wpływa na odbiór kandydata?
2 czerwca organizowany jest Dzień bez krawata. W wielu firmach rezygnuje się wtedy z ich noszenia, a mężczyźni, którzy preferują jednak nieco bardziej luźny strój mogą na 8 godzin pracy w roku nieco odetchnąć i rozpiąć kilka guzików koszuli. Ciekawe tylko, czy politycy tego dnia również pozostawią swe nie zawsze gustowne krawaty w domowym zaciszu?
Szalik luksusowej brytyjskiej marki Burberry w słynną beżowo-czerwono-biało-czarną kratę to marzenie każdej szanującej się fashionistki. Posiadanie choć jednego egzemplarza jest powodem do dumy nie tylko dla wielkiej gwiazdy kina czy estrady, przepłacanej supermodelki czy dziewczyny piłkarza pierwszoligowego klubu, ale dla każdej kobiety, która wie doskonale, co jest modne, eleganckie i przede wszystkim ponadczasowe.
Tak, szalik Burberry nigdy się nie zestarzeje. W świecie mody jest traktowany na równi ze sznurem (prawdziwych) kremowych pereł, małą czarną od Chanel czy torebką Hermes Birkin. Wszystkie te rzeczy są dobrze wykonane, stylowe i bardzo, bardzo drogie. Odpowiednio użytkowane mogą posłużyć przez długie lata; czasem są przekazywane córkom przez matki.
Oryginalny szalik Burberry, w którym gustują takie gwiazdy popkultury jak Emma Watson (aktorka wcielająca się w rolę Hermiony we wszystkich do tej pory zekranizowanych opowieściach o czarodzieju Harry’m Potterze), Nicole Ritchie czy…amerykański raper Lil Wayne kosztuje bagatela 300 $!
Najwidoczniej dla posłanki Joanny Muchy wydatek ok. 1000 zł na szalik znanej marki to żaden problem. Dodatek to bardzo twarzowy, kobiecy, ładnie podkreśla niepospolitą urodę pani Muchy. Czy jednak jest wart aż tyle? Podobno posłanka nie lubi się z nim rozstawać na dłużej, dlatego ma go na sobie zarówno na sali obrad, gdzie często panuje duchota nie do wytrzymania, jak i w trakcie zakupów. Szalik kosztuje krocie, ale posłanka przekonuje, że kupiła go naprawdę po bardzo okazyjnej cenie.
Nic dziwnego, że jej koleżanki z sejmowych ław zielenieją z zazdrości. Mucha to prawdziwa kobieta sukcesu- zawsze ubrana odpowiednio do zajmowanej przez siebie funkcji, wypachniona, z nienaganną fryzurą i dyskretnym makijażem. W dodatku wie, co dobre i nie zawaha się tego kupić.
Drogie panie posłanki, jest się od kogo uczyć. Bo kto powiedział, że w polityce nie ma miejsca na rewię mody? Zamiast zazdrościć lepiej ubranej koleżance, przetrząśnijcie swoje szafy i pozbądźcie się w końcu tych bezkształtnych plisowanych spódnic z gumką, żakietów a’la namiot i kremowych muślinowych bluzek z bufkami i koronkami, a świat polityki stanie się piękniejszy. Wizerunek posłanek to sprawa wagi państwowej, dlatego nie przynoście nam więcej wstydu i zainwestujcie w klasykę. Może na początek: kraciasty szalik Burberry? Nie? Przecież można go nabyć po okazyjnej cenie. Gdzie? O to już trzeba by zapytać posłankę Muchę.
Julia Pitera przyznała się oficjalnie do picia wina, Wojciech Olejniczak przez długi czas palił papierosy i ukrywał ten fakt przed rodzicami, a Donald Tusk wyznał, że palił marihuanę i nie stronił od alkoholu. Z kolei, George Bush w trakcie studiów na Harvardzie bardzo często bywał pijany. Pod koniec lat 70. został nawet ukarany za jazdę po pijanemu, za co odebrano mu prawo jazdy na okres 2 lat. Od kieliszka nigdy nie stronił też Aleksander Kwaśniewski znany z licznych alkoholowych ekscesów i to nie tylko z czasów swej prezydentury.
Warto przypomnieć, że z powodu czynnego i biernego palenia umiera w Polsce co roku blisko 70 000 ludzi. Ciekawe, czy te zatrważające statystyki przekonały do rzucenia tego „absorbującego” nałogu posłankę Joannę Muchę, , która podobno była regularnym gościem sejmowych palarni. „Od trzech miesięcy nie palę”- pochwaliła się w połowie lutego 2010 r. na swoim oficjalnym blogu (joannamucha.blox.pl).
W obszernym wywiadzie dla „Gazety Wyborczej”(http://wyborcza.pl/1,75476,1775966.html) prof. Witold Zatoński z Centrum Onkologii w Warszawie powiedział: „W 1990 roku palili niemal wszyscy, także Tadeusz Mazowiecki i Lech Wałęsa. Palenie było naturalną czynnością, jak jedzenie. Teraz jest inaczej. Publicznie już się nie pali.
Sporym problemem wśród mniej i bardziej prominentnych polityków jest również picie alkoholu.
Dziennikarzom Radia ZET udało się dotrzeć do faktur, z których wynikało, że Kancelaria wydała jedynie w lutym i kwietniu 2009 r. na mini-buteleczki wódki, whisky i koniaku prawie 3 000 złotych!
Czy więc zawód polityka jest na tyle straszny (czyt.: stresujący), że w trudnych momentach trzeba „posiłkować się” alkoholem? Wielu krytyków politycznych zauważa, że były prezydent Aleksander Kwaśniewski bardzo często przekraczał dopuszczalne normy spożycia napoi wyskokowych, co pozostawiło rysę ( i to nie jedną) na jego wizerunku.
Niekiedy można odnieść wrażenie, że publiczne przyznawanie się do tak wstydliwych rzeczy jak palenie trawki czy nadużywanie alkoholu świadczy o ogromnej odwadze i wręcz bohaterstwie przyznającego się do winy.
Specjaliści od wizerunku politycznego zachęcają parlamentarzystów do mówienia o grzechach i grzeszkach młodości. Takie „gorące” wyznania nie zawsze szkodzą wizerunkowi polityka, czego przykładem są Donald Tusk i Barack Obama, którzy z powodu przyznania się do palenia marihuany nie zaczęli masowo tracić poparcia.
W wypowiedzi dla stacji TVN poseł Tadeusz Cymański stwierdził, że wspominanie tak kontrowersyjnych wątków z lat młodości jest „nieeleganckie i niesmaczne”. Oczywiście, lepiej nie popełniać grzechów, a szczególnie takich większego kalibru, które zmusiłyby do zastanowienia się nad wyborem kariery politycznej. Jeżeli jednak już dojdzie do „zaniedbań”, warto udać się po poradę do PRowego doradcy i opracować odpowiednią strategię.
Nelli Rokita to jedna z najbardziej barwnych, najbardziej ekscentrycznych postaci naszej rodzimej sceny politycznej. Braku kreatywności odnośnie własnego wizerunku na pewno nie można jej zarzucić. Słynie przede wszystkim z niezwykle nonszalanckiego stosunku do modowych trendów. Zalicza przez to wpadkę za wpadką.
Dla Nelli Rokity nie ma żadnych świętości. Garsonki w odważnych, często nasyconych kolorach, awangardowe kroje ,nietuzinkowe dodatki w postaci ogromnych, nie twarzowych kapeluszy czy koronkowych rękawiczek rodem z okresu Regencji czynią ją osobą niezwykle… rozpoznawalną na sejmowych korytarzach.
Pani Rokita najczęściej wygląda jak ekscentryczna, aczkolwiek nieszkodliwa dziwaczka. Jej niedopasowane ani do figury, ani tym bardziej do okazji stroje zdradzają emocjonalne rozchwianie, a bardziej konkretnie: rozdwojenie jaźni. Jednym razem kreuje się na małą, zagubioną dziewczynkę, innym zaś na swą własną babkę. Mogę się mylić co do Pani Rokity- może śledzi najnowsze trendy, tylko dostosowanie ich do własnej osoby jakoś nie bardzo jej wychodzi. Nie od dziś wiadomo, że jasne, pastelowe barwy odmładzają i dodają skórze blasku. Nelli Rokita być może kierowała się „szlachetnymi” pobudkami i miała w zamiarze odjęcie sobie kilku lat, nadanie sylwetce lekkości czy czegokolwiek innego, ale efekt wydaje się opłakany. Garsonka w kolorze jasnego, „świńskiego” różu a’la Barbie prezentuje się jednak co najmniej śmiesznie (zważywszy na fakt, że posłanka lata świetności ma już dawno za sobą). Niedopasowana, nieco zbyt długa spódnica i sięgające kostki białe skarpetki (!) skracają optycznie nogi, a Pani Rokita do wysokich by najmniej nie należy. Wiele można by też zarzucić czarnym pantoflom „w szpic”, które nie pasują do opisanych wyżej białych skarpetek, ani do całości wyjątkowo niegustownego stroju. Buty w stylu Smerfetki (z paseczkiem sporo poniżej kostki) pasują raczej młodszym kobietom. Podsumowując: brakuje jedynie białego lub słomkowego kapelusza oraz czarnych koronkowych rękawiczek dla wzmocnienia efektu. O nie twarzowej i postarzającej fryzurze nawet nie wspomnę.
Opisany przypadek okazuje się nie być jednorazowym „wybrykiem” Pani Rokity. Trzeba przyznać, że wyjątkowo upodobała sobie noszenie białych skarpetek i to nie tylko do czarnych czółenek, ale też do sandałków.
To prawda, że światowi projektanci mody (m.in. ci pracujący dla angielskiej marki Burberry) już od dłuższego czasu starają się wypromować dziwne trendy, które mają niewielkie szanse, by przyjąć się wśród zwykłych ludzi. Jednym z takich kontrowersyjnych trendów jest właśnie noszenie skarpetek (niekoniecznie białych) zarówno w zestawieniu z balerinami, czółenkami, jak i sandałkami, botkami czy kozakami. Zdaniem kreatorów najlepszy efekt uzyskuje się nosząc białe skarpetki do… czarnego obuwia! Należy pamiętać, że prekursorem tej mody był Michael Jackson i dawniej tylko on mógł bezkarnie paradować w takim stroju. Gwiazdom opinia publiczna jest w stanie wybaczyć znacznie więcej, prawda?
Jak dowodzi jedno z zamieszczonych wyżej zdjęć, zdarzało się Nelli Rokicie wyglądać bardziej „poprawnie” (czytaj: całkiem dobrze),niestety, były to zamierzchłe czasy, sprzed „ery skarpetkowej”.
Jasne skarpetki do ciemniejszego obuwia to trend na wiosnę/lato 2010 zaprezentowany podczas Tygodnia Mody w Nowym Jorku. Ciekawe więc, czy Nelli Rokita pozostanie przy swym ukochanym trendzie i nie zarzuci noszenia skarpetek na rzecz eleganckich i wyrafinowanych jedwabnych pończoch czy lekko połyskujących rajstop z lycry? A może zobaczymy ją w bardziej zbuntowanym wydaniu, np. z czarno-białymi podkolanówkami założonymi do krwistoczerwonych szpilek na niebotycznie wysokich obcasach?
Pani Rokita powiedziała kiedyś: „Polska mnie zepsuła”. W prawdzie powiedziała to przy innej okazji, ale nic nie szkodzi. Droga Pani Nelly! Polska nie mogła Pani zepsuć (modowo), bo my tu skarpetek do butów na obcasie nie nosimy!
Joanna Mucha- lubelska posłanka PO jak tylko przekroczyła sejmowe progi, od razu została okrzyknięta „cudem Tuska”. „Ładna buzia to nie jest mój jedyny atut”- mówi o sobie i jak spora rzesza kobiet w polityce stara się udowodnić, że prócz interesującej powierzchowności ma do zaoferowania swym wyborcom znacznie więcej. Przy każdej nadarzającej się sposobności zapewnia z uporem, że ma bardzo duży dystans do siebie. Wyjątkowo niechętnie odpowiada na pytania niezwiązane z polityką.
Neewsweek: Uroda w polityce pomaga czy raczej przeszkadza? Joanna Mucha:Mam zawsze problem z odpowiedziami na tego typu pytania. Wiele razy w swoim życiu spotykałam się z sytuacją, że musiałam mocno udowadniać, że mam cokolwiek do powiedzenia i coś potrafię. Przebicie się z takim komunikatem czasami musiało potrwać. Neewsweek: Bo stereotyp ładna, a niekoniecznie mądra, wciąż trzyma się mocno? Joanna Mucha:Ja mam duży dystans do swojego wizerunku. Nie traktuję siebie w taki sposób, w jaki czynią to media. Co ciekawe, ostatnio otrzymałam przez internet list, w którym pewien pan napisał: “Opinie dotyczące pani urody są mocno przesadzone”. Odpisałam: “W pełni się z panem zgadzam” i podziękowałam za wiadomość. Widzi pan, że mam dystans do tego.
Joanna Mucha wyróżnia się spośród pozostałych posłanek obecnej kadencji Sejmu nie tylko urodą, ale też wyczuciem stylu. Spora większość rzeczy, które na siebie zakłada jest odpowiednio dopasowana do funkcji, którą pełni. W jej szafie nie ma miejsca na leteksowe legginsy Joanny Senyszyn, sandałki na koturnach, kwieciste spódnice i sukienki Jolanty Szczypińskiej czy jarmarczne kapelusze, które jeszcze niedawno z upodobaniem nosiła Nelly Rokita. Pani Joanna to kobieta spełniona, która odniosła sukces i stara się to podkreślić poprzez stonowane i niezwykle gustowne stroje. Nie rezygnuje z wiecznie modnej i idealnej na każdą okazję czerni, spokojnego beżu czy budzących zaufanie szarości. Często możemy widzieć ją w mediach w nieśmiertelnych białych koszulach, ciemnych ołówkowych spódnicach czy idealnie skrojonych żakietach. Wysmakowana klasyka jest tym, co perfekcyjnie komponuje się z jej niepospolitą urodą . Styl posłanki Muchy choć biurowy i pozornie nudny jest w gruncie rzeczy przemyślany i niebanalny. Odpowiednio dobrane dodatki: szerokie paski noszone w talii, efektowne broszki czy przykuwające uwagę torby, torebki oraz buty są jak wisienka na torcie- bez nich efekt nie byłby tak spektakularny. Idealnie ułożona zwykle fryzura dopełnia wizerunku stylowej bizneswoman.
Nie bez powodu więc magazyn kobiecy „Elle” w 2009 r. zaliczył ją do elitarnego grona najlepiej ubranych Polaków za to, że „jej styl stanowi alternatywę dla nudnego, urzędowego kostiumu”. W rankingu pojawiły się takie sławy jak: Doda, Ola Kwaśniewska, Szymon Majewski , Janusz Palikot czy Monika Olejnik.
Posłanka nie jest lubiana wśród partyjnych koleżanek. Są zazdrosne nie tyle o jej „lansowanie się w mediach” (jak powiedziała jedna z pań), co o urodę, styl i klasę, której nie można Pani Joannie odmówić. „Niby zapewnia, że w kobiecie najważniejsza jest inteligencja, mądrość, a nie uroda. Podkreśla, że jest panią doktor, ale każdego dnia w Sejmie robi rewię mody. Zawsze wypachniona, wystrojona jak na wybiegu dla modelek. Codziennie w innym stroju” – powiedziała jedna z „koleżanek” Joanny Muchy. Wolała jednak pozostać anonimowa.
A wy, jak oceniacie styl bohaterki dzisiejszej notki? Jako nudny, konwencjonalny i wręcz do bólu przewidywalny? Czy może waszym zdaniem jest on raczej fantazyjny i bardzo kobiecy? Piszcie koniecznie.
Zazdrość z pewnością wzbudzają też liczne wywiady, których posłanka udziela kolorowej prasie. Ma swoje zdanie, jest elokwentna i dobrze wykształcona i doskonale zdaje sobie sprawę, że inni postrzegają ją głównie przez pryzmat urody. Jest więc zmuszona na każdym kroku udowadniać, że nie jest jedynie kolejną „ślicznotką”, ale kobietą- politykiem z charakterem i „jajami”.
Gala: Kobieta polityk powinna mieć, przepraszam, jaja? Joanna Mucha:Hm… Czyli pyta pan o to, czy kobieta, żeby być dobrym politykiem, powinna stać się mężczyzną… Rzeczywiście, jest tak, że kobiety w polityce przejmują wiele męskich cech: wysoki poziom rywalizacji, potrzebę sukcesu, czasem niezwiązanego z jakimś przedsięwzięciem, tylko sukcesu osobistego. Pierwszy premier Izraela Dawid Ben Gurion powiedział o Goldzie Meir, minister pracy w swoim rządzie, że jest jedynym mężczyzną w jego gabinecie. Właśnie ona. Gala: Zatem musi mieć, przepraszam znowu, jaja. Joanna Mucha:Zmierzam właśnie do tego, że nie. Kobieta może być skuteczna – również w polityce – dzięki swoim cechom. Intuicja, miękki – jak to nazywam – sposób rozmowy, negocjacji, bardzo się przydają. Natomiast na pewno musi mieć silny charakter.
O ile Joanna Mucha nie jest mile widziana w towarzystwie posłanek, o tyle nie może odpędzić się od posłów- adoratorów, którzy często w wyjątkowo chamski i niewybredny sposób dają jej do zrozumienia, że jej uroda i wdzięk nie są im obojętne. Posłanka w taki sposób mówi o swych nieprzyjemnych doświadczeniach z sejmowych korytarzy:
„Niejeden mnie nagabywał. Na porządku dziennym, zwłaszcza jak sobie podpiją, są zaczepki: szeptanie do ucha, ocieranie się, zapraszanie do pokoju. To jest tajemnica poliszynela, że zaglądają w dekolt, usiłują obejmować, nawet poniżej talii, łapią za pupę, poklepują.(…)Zaczepił mnie jeden z posłów, nie z mojej partii, w bardzo bezpośredni sposób, chyba nawet użył słowa "kotku". I zapytał, który mam numer pokoju. Nie wiem, jakim cudem się powstrzymałam, by nie dać mu w twarz”.
Nic dziwnego, że tak wymijająco odpowiada na pytanie: „Czy uroda pomaga w polityce?”.
Jak widać na przykładzie posłanki PO Joanny Muchy uroda może pomóc, ale niekiedy może bardzo przeszkadzać i to szczególnie w polityce, gdzie nadal sporą większość stanowią wrażliwi na piękno i kobiece wdzięki mężczyźni.