Jeansy (dżinsy) są bez wątpienia jednym z najchętniej noszonych elementów garderoby i to zarówno przez kobiety, jak i mężczyzn. Pod ich urokiem są największe modnisie, robotnicy budowlani, blokersi, uczniowie , a nawet… politycy.
Odkąd w XIX wieku „wynalazł” je Levi Strauss te zwykłe niebieskie spodnie sprzedały się w milionach (miliardach?) egzemplarzy na całym świecie. Przez dekady zmieniał się nie tylko ich kolor (z niebieskiego w granatowy, czarny, żółty itd.), ale też fason. Wystarczy tylko wyjść na jedną z bardziej ruchliwych ulic w swoim mieście, by zauważyć, że rurki i marchewki noszą nawet staruszkowie.
Jeansy można zestawiać na wiele sposobów- z kraciastą „farmerską” koszulą jak George Bush, ze skórzaną kruczoczarną ramoneską jak Victoria Beckham czy z elegancką bluzką i sznurem kremowych pereł jak Carrie Bradshaw (Sarah Jessica Parker) w kultowym „Seksie w Wielkim Mieście”. Jeansy są wygodne, uniwersalne i na każdą kieszeń.
Czy pamiętacie, by którykolwiek z polskich polityków został kiedykolwiek uwieczniony przez fotoreporterów w jeansach i zwykłym podkoszulku? Nie? Ja też nie pamiętam. Co innego zagraniczni politycy.
George Bush, Bill Clinton, Barack Obama czy Nicolas Sarkozy to gorące nazwiska w światowej polityce. Jako że jeansy to amerykański wynalazek, nie stronią od nich byli amerykańscy prezydenci oraz ich obecny następca.
Wyobrażacie sobie, by głowa państwa lub inny wysoki rangą państwowy urzędnik stawił się na międzynarodowe spotkanie np. G8 w podziurawionych (bardzo na czasie) lub przetartych jeansach? Dziennikarze z pewnością określiliby jego strój jako wyjątkowo niechlujny i nagonka w mediach gotowa. Elegancki strój w polityce jest bardzo istotny, gdyż wyraża szacunek, dodaje powagi i wiarygodności.
Czy wyobrażacie sobie np. Baracka Obamę ubranego w bluzę z kapturem i szerokie jeansy „z krokiem”, wygłaszającego orędzie do amerykańskiego narodu? Nie? Słusznie.
Prezydent, premier czy minister w jeansach „po pracy” nie budzi „powszechnego zgorszenia” i niesmaku. Gorzej, gdyby ich noszenie miało miejsce w „godzinach urzędowania”, ale to pewnie nigdy nie będzie miało miejsca.
Jeansy na ranczu? Ok. Jeansy na meczu ukochanej drużyny? Oczywiście, bo na stadionie nie wypada pokazać się w garniturze i pod krawatem. Jeansy w trakcie pielenia ogródka? Jak najbardziej. To idealny strój do tego typu roboty.
Jeansy na ważnym biznesowym spotkaniu? Nigdy! Drodzy politycy, zapamiętajcie sobie to raz na zawsze. Niech myśl o obcisłych (!) jeansach założonych do eleganckiej marynarki nie przyjdzie Wam nigdy do głowy.
poniedziałek, 17 maja 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz