W swoich publicznych wystąpieniach Janusz Palikot często nie znał umiaru- był wszędzie, mówił wiele i obrażał wszystkich dookoła- od ś.p. prezydenta Lecha Kaczyńskiego, jego brata Jarosława, przez Jolantę Szczypińską, Zbigniewa Ziobrę, ś.p. Przemysława Gosiewskiego, Karola Karskiego, Tadeusza Rydzyka, Kazimierza Marcinkiewicza, Zytę Gilowską, aż po znaną i wielokrotnie nagradzaną amerykańską dziennikarkę Anne Applebaum –żonę Radosława Sikorskiego.
Na celowniku „bezprecedensowego” posła o niewyparzonym języku mógł znaleźć się każdy. Trudno jednak ukryć, że krnąbrny poseł wyjątkowo upatrzył sobie na ofiarę Jarosława Kaczyńskiego- jednego z kandydatów do fotela prezydenckiego. Możemy więc być pewni, że jeszcze usłyszymy przy najmniej kilka zaskakujących, mniej lub bardziej niesprawiedliwych opinii i sądów na temat byłego prezesa PiS.
Co do wyglądu zewnętrznego- okulary i nieco udoskonalona fryzura nie robią z nikogo nowego (dobrego) człowieka. Nieco bardziej stonowane (na jak długo???) wypowiedzi również nieprędko zmienią sposób, w jaki Polacy postrzegają największego (na razie) skandalistę rodzimej polityki. Rozumiem, że okulary w stylu głównego księgowego mają na celu chwilowe ocieplenie wizerunku, ale zmiany muszą być globalne, a wątpliwe, by poseł Palikot miał na tyle dobrej woli, by przestać atakować tych, których poglądy nie są zbieżne z jego własnymi.
Ludzie nie zmieniają się aż tak bardzo, więc będziemy posła Palikota bacznie obserwować. Może on zmienić fryzurę, kupić zupełnie nowy wibrator, wprowadzić na rynek wino Paliwine za symboliczną złotówkę, ale już na zawsze pozostanie Palikotem. Nie odbieram mu prawa do zmiany, bo każdemu należy się druga szansa. Nie trafiają do mnie po prostu jego ostatnie wypowiedzi (zresztą poprzednie też nie trafiały). Nie wierzę w nagłą skruchę przed kamerami. Ta zmiana tonu wypowiedzi wydaje się być jedynie chwilowa i wątpliwe, by taki stan utrzymał się na dłużej.
"W krytyce prezydenta przekraczałem dopuszczalne granice. Ale 10 kwietnia wraz z Lechem Kaczyńskim umarł też dawny Janusz Palikot. Nie wierzycie? Nie odbierajcie mi prawa do przemiany".
"Byłem bardzo uwikłany w Lecha Kaczyńskiego tą swoją ostrą krytyką, przekraczającą granice. Dla mnie śmierć prezydenta jest także częścią mnie samego. Być może symbolicznie - na moim przykładzie - będzie szansa pokazać: nie warto przekraczać granic"- powiedział ostatnio reporterom Newsweek’a Janusz Palikot.
Dla mnie jego słowa brzmią wyjątkowo nieszczerze.
A co Wy sądzicie na ten temat? Jak podoba Wam się nowy wizerunek naczelnego skandalisty IV RP?
Czy uważacie, że Palikot raz na zawsze skończy z agresywnym tonem i kontrowersyjnymi wypowiedziami?
Czy jego obecność w ogólnopolskich mediach ograniczy się do koniecznego minimum?
Na koniec pozwolę sobie przytoczyć jedną z wypowiedzi Janusza Palikota (wpis na blogu: http://palikot.blog.onet.pl, 18 marca 2009).
„Polityka jest takim ciągłym zabijaniem i rodzeniem się. Ktoś ginie, żeby narodzić się (odrodzić) mógł ktoś”.
Czyżby nastąpiło cudowne uzdrowienie? A może to obliczona w czasie, planowana już dawno koncepcja wizerunkowa?
W każdym razie, podobno stary Palikot umarł, a narodził się zupełnie nowy.
Pytanie: kiedy ten zupełnie nowy Palikot umrze?
A może nigdy go tak naprawdę nie było, a my po raz kolejny daliśmy się nabrać?
wtorek, 18 maja 2010
poniedziałek, 17 maja 2010
Forever in blue jeans
Jeansy (dżinsy) są bez wątpienia jednym z najchętniej noszonych elementów garderoby i to zarówno przez kobiety, jak i mężczyzn. Pod ich urokiem są największe modnisie, robotnicy budowlani, blokersi, uczniowie , a nawet… politycy.
Odkąd w XIX wieku „wynalazł” je Levi Strauss te zwykłe niebieskie spodnie sprzedały się w milionach (miliardach?) egzemplarzy na całym świecie. Przez dekady zmieniał się nie tylko ich kolor (z niebieskiego w granatowy, czarny, żółty itd.), ale też fason. Wystarczy tylko wyjść na jedną z bardziej ruchliwych ulic w swoim mieście, by zauważyć, że rurki i marchewki noszą nawet staruszkowie.
Jeansy można zestawiać na wiele sposobów- z kraciastą „farmerską” koszulą jak George Bush, ze skórzaną kruczoczarną ramoneską jak Victoria Beckham czy z elegancką bluzką i sznurem kremowych pereł jak Carrie Bradshaw (Sarah Jessica Parker) w kultowym „Seksie w Wielkim Mieście”. Jeansy są wygodne, uniwersalne i na każdą kieszeń.
Czy pamiętacie, by którykolwiek z polskich polityków został kiedykolwiek uwieczniony przez fotoreporterów w jeansach i zwykłym podkoszulku? Nie? Ja też nie pamiętam. Co innego zagraniczni politycy.
George Bush, Bill Clinton, Barack Obama czy Nicolas Sarkozy to gorące nazwiska w światowej polityce. Jako że jeansy to amerykański wynalazek, nie stronią od nich byli amerykańscy prezydenci oraz ich obecny następca.
Wyobrażacie sobie, by głowa państwa lub inny wysoki rangą państwowy urzędnik stawił się na międzynarodowe spotkanie np. G8 w podziurawionych (bardzo na czasie) lub przetartych jeansach? Dziennikarze z pewnością określiliby jego strój jako wyjątkowo niechlujny i nagonka w mediach gotowa. Elegancki strój w polityce jest bardzo istotny, gdyż wyraża szacunek, dodaje powagi i wiarygodności.
Czy wyobrażacie sobie np. Baracka Obamę ubranego w bluzę z kapturem i szerokie jeansy „z krokiem”, wygłaszającego orędzie do amerykańskiego narodu? Nie? Słusznie.
Prezydent, premier czy minister w jeansach „po pracy” nie budzi „powszechnego zgorszenia” i niesmaku. Gorzej, gdyby ich noszenie miało miejsce w „godzinach urzędowania”, ale to pewnie nigdy nie będzie miało miejsca.
Jeansy na ranczu? Ok. Jeansy na meczu ukochanej drużyny? Oczywiście, bo na stadionie nie wypada pokazać się w garniturze i pod krawatem. Jeansy w trakcie pielenia ogródka? Jak najbardziej. To idealny strój do tego typu roboty.
Jeansy na ważnym biznesowym spotkaniu? Nigdy! Drodzy politycy, zapamiętajcie sobie to raz na zawsze. Niech myśl o obcisłych (!) jeansach założonych do eleganckiej marynarki nie przyjdzie Wam nigdy do głowy.
Odkąd w XIX wieku „wynalazł” je Levi Strauss te zwykłe niebieskie spodnie sprzedały się w milionach (miliardach?) egzemplarzy na całym świecie. Przez dekady zmieniał się nie tylko ich kolor (z niebieskiego w granatowy, czarny, żółty itd.), ale też fason. Wystarczy tylko wyjść na jedną z bardziej ruchliwych ulic w swoim mieście, by zauważyć, że rurki i marchewki noszą nawet staruszkowie.
Jeansy można zestawiać na wiele sposobów- z kraciastą „farmerską” koszulą jak George Bush, ze skórzaną kruczoczarną ramoneską jak Victoria Beckham czy z elegancką bluzką i sznurem kremowych pereł jak Carrie Bradshaw (Sarah Jessica Parker) w kultowym „Seksie w Wielkim Mieście”. Jeansy są wygodne, uniwersalne i na każdą kieszeń.
Czy pamiętacie, by którykolwiek z polskich polityków został kiedykolwiek uwieczniony przez fotoreporterów w jeansach i zwykłym podkoszulku? Nie? Ja też nie pamiętam. Co innego zagraniczni politycy.
George Bush, Bill Clinton, Barack Obama czy Nicolas Sarkozy to gorące nazwiska w światowej polityce. Jako że jeansy to amerykański wynalazek, nie stronią od nich byli amerykańscy prezydenci oraz ich obecny następca.
Wyobrażacie sobie, by głowa państwa lub inny wysoki rangą państwowy urzędnik stawił się na międzynarodowe spotkanie np. G8 w podziurawionych (bardzo na czasie) lub przetartych jeansach? Dziennikarze z pewnością określiliby jego strój jako wyjątkowo niechlujny i nagonka w mediach gotowa. Elegancki strój w polityce jest bardzo istotny, gdyż wyraża szacunek, dodaje powagi i wiarygodności.
Czy wyobrażacie sobie np. Baracka Obamę ubranego w bluzę z kapturem i szerokie jeansy „z krokiem”, wygłaszającego orędzie do amerykańskiego narodu? Nie? Słusznie.
Prezydent, premier czy minister w jeansach „po pracy” nie budzi „powszechnego zgorszenia” i niesmaku. Gorzej, gdyby ich noszenie miało miejsce w „godzinach urzędowania”, ale to pewnie nigdy nie będzie miało miejsca.
Jeansy na ranczu? Ok. Jeansy na meczu ukochanej drużyny? Oczywiście, bo na stadionie nie wypada pokazać się w garniturze i pod krawatem. Jeansy w trakcie pielenia ogródka? Jak najbardziej. To idealny strój do tego typu roboty.
Jeansy na ważnym biznesowym spotkaniu? Nigdy! Drodzy politycy, zapamiętajcie sobie to raz na zawsze. Niech myśl o obcisłych (!) jeansach założonych do eleganckiej marynarki nie przyjdzie Wam nigdy do głowy.
Etykiety:
jeansy,
गेओर्गे बुश,
निकोलस सरकोजी,
बरैक ओबामा,
बिल क्लिंटन
niedziela, 16 maja 2010
New Improved Palikot? Część 1
Zmiana wizerunku nie zawsze wychodzi na dobre.
Wielu z nas na bieżąco śledzi metamorfozy wielkich gwiazd jak Madonna czy Britney Spears. Przyglądamy się zapierającym dech w piersiach spadkom wagi (Anna Mucha, Kasia Cichopek), zmianom fryzur (Piotr Rubik, Michał Wiśniewski) czy stylów ubierania (Mandaryna).
Marzymy o własnym zupełnie nowym wizerunku, zupełnie odmiennym od tego, do którego przywykliśmy przez lata. Pragniemy zmian, wielkich zmian. Jak się okazuje, nie tylko my.
Polityka rządzi się innymi prawami niż nasze codzienne szare (czasem nie ukrywajmy po prostu nudne i mało różnorodne) życie. Bliżej jej zdecydowanie do showbiznesu, gdzie wszystko (łącznie z imagem) zmienia się niczym w kalejdoskopie.
Janusz Palikot to w polityce postać barwna, wyrazista i zdecydowanie kontrowersyjna. Moglibyśmy nawet powiedzieć, że Palikot ma swój własny, trudny do skopiowania styl. Naśladowców niestety brak. Tak wyrazistego wizerunku, jakim dysponuje bohater dzisiejszej notki nie porzuca się ot tak sobie, z dnia na dzień, bez sentymentu. Wizerunek to w końcu część osobowości, którą chcemy podzielić się ze światem.
Nie bez znaczenia są te wszystkie różowe krawaty, żółte marynarki, wibratory i niedbała fryzura. To wszystko ma znaczenie. Wskazuje na inwencję twórczą, zamysł artystyczny, nietuzinkowość i indywidualizm. Trzeba mieć wyjątkową odwagę, by ubrać się z polotem, balansując często na granicy kiczu. Januszowi Palikotowi zdarzyło się często przekroczyć tę niezwykle cienką granicę. Jak będzie teraz? Czy zmiany będą generalne czy jedynie powierzchowne?
Wygląd zewnętrzny zmienić jest niezwykle łatwo, ale co ze zmianą mentalną? Nie wiadomo, czego się spodziewać. Trudno oczekiwać, by Palikot tak z dnia na dzień zrezygnował ze swego „kwiecistego” języka. Nie ukrywajmy, jego sposób patrzenia na wiele spraw jest dość niespotykany. W końcu to on jest autorem poniższych wypowiedzi, które szybko obiegły stacje telewizyjne i radiowe, media papierowe i Internet:
„Ale co? Ziobro czy mi się podoba? Nie, jest zbyt zniewieściały”. ( na pytanie, czy podoba mu się Zbigniew Ziobro)
„Czy Jarosław jest Jarosławą? Czy Jarosław Kaczyński jest kobietą – jak zasugerowała kilka dni temu Nelly Rokita? Sugestia bardzo zaskakująca, trzeba przyznać, jak na posłankę PiS-u i jak na odniesienie jej wprost do lidera formacji narodowo-katolickiej. Z drugiej strony: czy nie nazbyt wiele za tym przemawia? Wśród bliźniaków jednojajowych często jedno z nich jest homoseksualistą. Tak przynajmniej twierdzą medycy. Jarosław, w przeciwieństwie do Lecha, nie ma żony, dzieci, z kobietami trudno go spotkać, a mieszka z mamą i kotem. To jeszcze niczego nie oznacza, ale – jeśli zgodnie z życzeniem jego brata dziś trzeba być „bardziej tough niż soft” – to chyba można by oczekiwać nieco wyraźniejszej informacji na temat stosunku byłego premiera do kobiet i szerzej – o źródłach jego nieangażowania się w związki z kobietami?”. (o rzekomym homoseksualizmie Jarosława Kaczyńskiego)
„Jeśli chcesz Pan zrobić karierę w polityce, musisz Pan zapamiętać moje słowa... Otóż panie Rachoń, żeby robić za członka, trzeba być twardym, a nie miękkim. A Pan jesteś cienias i mięczak. I dlatego jako penis jesteś Pan zupełnie niewiarygodny. Nie to co ja. Więc do nauki młody działaczu. Może cię wtedy prezes doceni”.(o akcji Michała Rachonia, członka PiS, podczas wizyty Władimira Putina w Sopocie 1 września 2009)
„Miała być żoną Jarosława Kaczyńskiego, później paprotką w spotach reklamowych PiS, dziś jest lalką Barbie, która próbuje większą ilością różu zwrócić na siebie uwagę”. ( o Jolancie Sczypińskiej)
„Skończyliśmy z polityką gila w nosie i zaciskania pięści jaką oni prezentowali. Kaczyńscy są małymi zakompleksionymi ludźmi, którzy nigdy tego nie zrozumieją. Manipulują i oszukują, a my jesteśmy takimi durniami, że się dajemy". (o braciach Kaczyńskich)
"To jest zły człowiek, czyli – trzymając się języka teologicznego – on jest szatanem. Sieje w sercach ludzi nienawiść. W Radiu Maryja mówi się językiem epitetów, agresji, przemocy, wściekłości. Ukamienowaliby każdego, kto pozwala sobie na ich krytykę”. (o Tadeuszu Rydzyku)
„Rozczarował mnie pan, ale nie pozostaje mi nic innego jak powtórzyć hasło, które krzyczą ludzie na stadionach: jebać PZPN”. (o postawie rzecznika PZPN Zbigniewa Koźmińskiego.)
„Gdyby Jarosław Kaczyński i Przemysław Gosiewski oraz kolega Antoni Macierewicz zapalili sobie skręta raz dziennie, na pewno Polska byłaby bardziej przyjemna niż wtedy kiedy oni zupełnie na trzeźwo komentują rzeczywistość w naszym kraju”. (o legalizacji miękkich narkotyków)
A co mówi o nowym wizerunku?
„Janusz Palikot, którego państwo znacie zginął z Lechem Kaczyńskim 10 kwietnia. Teraz jest nowy Janusz Palikot”.
Wielu z nas na bieżąco śledzi metamorfozy wielkich gwiazd jak Madonna czy Britney Spears. Przyglądamy się zapierającym dech w piersiach spadkom wagi (Anna Mucha, Kasia Cichopek), zmianom fryzur (Piotr Rubik, Michał Wiśniewski) czy stylów ubierania (Mandaryna).
Marzymy o własnym zupełnie nowym wizerunku, zupełnie odmiennym od tego, do którego przywykliśmy przez lata. Pragniemy zmian, wielkich zmian. Jak się okazuje, nie tylko my.
Polityka rządzi się innymi prawami niż nasze codzienne szare (czasem nie ukrywajmy po prostu nudne i mało różnorodne) życie. Bliżej jej zdecydowanie do showbiznesu, gdzie wszystko (łącznie z imagem) zmienia się niczym w kalejdoskopie.
Janusz Palikot to w polityce postać barwna, wyrazista i zdecydowanie kontrowersyjna. Moglibyśmy nawet powiedzieć, że Palikot ma swój własny, trudny do skopiowania styl. Naśladowców niestety brak. Tak wyrazistego wizerunku, jakim dysponuje bohater dzisiejszej notki nie porzuca się ot tak sobie, z dnia na dzień, bez sentymentu. Wizerunek to w końcu część osobowości, którą chcemy podzielić się ze światem.
Nie bez znaczenia są te wszystkie różowe krawaty, żółte marynarki, wibratory i niedbała fryzura. To wszystko ma znaczenie. Wskazuje na inwencję twórczą, zamysł artystyczny, nietuzinkowość i indywidualizm. Trzeba mieć wyjątkową odwagę, by ubrać się z polotem, balansując często na granicy kiczu. Januszowi Palikotowi zdarzyło się często przekroczyć tę niezwykle cienką granicę. Jak będzie teraz? Czy zmiany będą generalne czy jedynie powierzchowne?
Wygląd zewnętrzny zmienić jest niezwykle łatwo, ale co ze zmianą mentalną? Nie wiadomo, czego się spodziewać. Trudno oczekiwać, by Palikot tak z dnia na dzień zrezygnował ze swego „kwiecistego” języka. Nie ukrywajmy, jego sposób patrzenia na wiele spraw jest dość niespotykany. W końcu to on jest autorem poniższych wypowiedzi, które szybko obiegły stacje telewizyjne i radiowe, media papierowe i Internet:
„Ale co? Ziobro czy mi się podoba? Nie, jest zbyt zniewieściały”. ( na pytanie, czy podoba mu się Zbigniew Ziobro)
„Czy Jarosław jest Jarosławą? Czy Jarosław Kaczyński jest kobietą – jak zasugerowała kilka dni temu Nelly Rokita? Sugestia bardzo zaskakująca, trzeba przyznać, jak na posłankę PiS-u i jak na odniesienie jej wprost do lidera formacji narodowo-katolickiej. Z drugiej strony: czy nie nazbyt wiele za tym przemawia? Wśród bliźniaków jednojajowych często jedno z nich jest homoseksualistą. Tak przynajmniej twierdzą medycy. Jarosław, w przeciwieństwie do Lecha, nie ma żony, dzieci, z kobietami trudno go spotkać, a mieszka z mamą i kotem. To jeszcze niczego nie oznacza, ale – jeśli zgodnie z życzeniem jego brata dziś trzeba być „bardziej tough niż soft” – to chyba można by oczekiwać nieco wyraźniejszej informacji na temat stosunku byłego premiera do kobiet i szerzej – o źródłach jego nieangażowania się w związki z kobietami?”. (o rzekomym homoseksualizmie Jarosława Kaczyńskiego)
„Jeśli chcesz Pan zrobić karierę w polityce, musisz Pan zapamiętać moje słowa... Otóż panie Rachoń, żeby robić za członka, trzeba być twardym, a nie miękkim. A Pan jesteś cienias i mięczak. I dlatego jako penis jesteś Pan zupełnie niewiarygodny. Nie to co ja. Więc do nauki młody działaczu. Może cię wtedy prezes doceni”.(o akcji Michała Rachonia, członka PiS, podczas wizyty Władimira Putina w Sopocie 1 września 2009)
„Miała być żoną Jarosława Kaczyńskiego, później paprotką w spotach reklamowych PiS, dziś jest lalką Barbie, która próbuje większą ilością różu zwrócić na siebie uwagę”. ( o Jolancie Sczypińskiej)
„Skończyliśmy z polityką gila w nosie i zaciskania pięści jaką oni prezentowali. Kaczyńscy są małymi zakompleksionymi ludźmi, którzy nigdy tego nie zrozumieją. Manipulują i oszukują, a my jesteśmy takimi durniami, że się dajemy". (o braciach Kaczyńskich)
"To jest zły człowiek, czyli – trzymając się języka teologicznego – on jest szatanem. Sieje w sercach ludzi nienawiść. W Radiu Maryja mówi się językiem epitetów, agresji, przemocy, wściekłości. Ukamienowaliby każdego, kto pozwala sobie na ich krytykę”. (o Tadeuszu Rydzyku)
„Rozczarował mnie pan, ale nie pozostaje mi nic innego jak powtórzyć hasło, które krzyczą ludzie na stadionach: jebać PZPN”. (o postawie rzecznika PZPN Zbigniewa Koźmińskiego.)
„Gdyby Jarosław Kaczyński i Przemysław Gosiewski oraz kolega Antoni Macierewicz zapalili sobie skręta raz dziennie, na pewno Polska byłaby bardziej przyjemna niż wtedy kiedy oni zupełnie na trzeźwo komentują rzeczywistość w naszym kraju”. (o legalizacji miękkich narkotyków)
A co mówi o nowym wizerunku?
„Janusz Palikot, którego państwo znacie zginął z Lechem Kaczyńskim 10 kwietnia. Teraz jest nowy Janusz Palikot”.
Landryny w politycznym światku
Krawat to z definicji ozdoba męskiego (lub damskiego) stroju, którą wiąże się wokół szyi. Skoro jest to ozdoba, to powinna wyglądać schludnie, estetycznie i przede wszystkim elegancko.
Z ogromnej kolekcji nie zawsze trafionych krawatów słynie poseł Wacław Martyniuk. Fotoreporterzy niejednokrotnie uwieczniali jego „ozdobne zwisy” od landrynkowo różowego, przez limonowo-zielony, kanarkowo-żółty, kwiecisty, kraciasty czy zupełnie „odjazdowy” w ciapy i barwne plamy. Dzięki krawatom poseł Martyniuk miał swoje 5 minut i choć na chwilę mógł zabłysnąć w mediach. Niestety, nie wiedzą i elokwencją, ale brakiem dobrego smaku. Z umiłowania do różowego „zwisu męskiego” słynie też poseł Zbigniew Chlebowski czy gubernator stanu Kalifornia Arnold Schwarzenegger.
Róż to kolor bardziej kobiecy niż męski. Raczej mało poważny i odpowiedni dla młodszych mężczyzn. Psychologowie twierdzą, że to podświadomość kształtuje nasz stosunek do barw. Za pomocą barw, które szczególnie często wybieramy komunikujemy środowisku nasze pragnienia i potrzeby. Jak jest więc osoba, która nie potrafi rozstać się z różowym krawatem? Czego pragnie? Co komunikuje innym?
Jednak zdaniem Grzegorza Zielińskiego z firmy Adam Collection, która zajmuje się produkcją krawatów, apaszek i much, mężczyźni nie powinni unikać różu. „Zależy w jakiej sytuacji. Wiele kobiet ubóstwia różowe krawaty i w podobnym odcieniu koszule. Mężczyźni w takich barwach są odbierani jako bardziej przyjaźni, ,,mili dla oka” i opiekuńczy. Różowy krawat może również świadczyć o emocjonalnym charakterze osoby go noszącej, a także chęci wyróżnienia się z tłumu”.
W pudrowo- różowym (raczej stonowanym) krawacie zgrabnie zawiązanym na szyi pokazał się ostatnio kandydat na prezydenta RP Andrzej Olechowski (zobacz film). Skoro więc róż dodaje sympatii to może jest to jedynie równie zgrabna „zagrywka” wizerunkowa?
Do wyborów nie pozostało już wiele czasu, a zdobycie kolejnych rzeszy sympatyków jest równie istotne zarówno dla Andrzeja Olechowskiego czy Andrzeja Leppera. Nie od dziś wiadomo, że wizerunek skrojony na miarę to połowa sukcesu, drugą połową jest odpowiednio dobrane słownictwo, erudycja i charyzma, którą można się popisać podczas przedwyborczych debat między poszczególnymi kandydatami.
Tylko pytanie, czy różowy krawat może być politycznym atutem? Czy taki element stroju (bardzo zresztą rzucający się w oczy) jest oceniany pozytywnie? Jak wpływa na odbiór kandydata?
2 czerwca organizowany jest Dzień bez krawata.
W wielu firmach rezygnuje się wtedy z ich noszenia, a mężczyźni, którzy preferują jednak nieco bardziej luźny strój mogą na 8 godzin pracy w roku nieco odetchnąć i rozpiąć kilka guzików koszuli. Ciekawe tylko, czy politycy tego dnia również pozostawią swe nie zawsze gustowne krawaty w domowym zaciszu?
wtorek, 11 maja 2010
Szalik w beżową kratę- przedmiot zazdrości wśród posłanek?
Szalik luksusowej brytyjskiej marki Burberry w słynną beżowo-czerwono-biało-czarną kratę to marzenie każdej szanującej się fashionistki. Posiadanie choć jednego egzemplarza jest powodem do dumy nie tylko dla wielkiej gwiazdy kina czy estrady, przepłacanej supermodelki czy dziewczyny piłkarza pierwszoligowego klubu, ale dla każdej kobiety, która wie doskonale, co jest modne, eleganckie i przede wszystkim ponadczasowe.
Tak, szalik Burberry nigdy się nie zestarzeje. W świecie mody jest traktowany na równi ze sznurem (prawdziwych) kremowych pereł, małą czarną od Chanel czy torebką Hermes Birkin. Wszystkie te rzeczy są dobrze wykonane, stylowe i bardzo, bardzo drogie. Odpowiednio użytkowane mogą posłużyć przez długie lata; czasem są przekazywane córkom przez matki.
Oryginalny szalik Burberry, w którym gustują takie gwiazdy popkultury jak Emma Watson (aktorka wcielająca się w rolę Hermiony we wszystkich do tej pory zekranizowanych opowieściach o czarodzieju Harry’m Potterze), Nicole Ritchie czy…amerykański raper Lil Wayne kosztuje bagatela 300 $!
Najwidoczniej dla posłanki Joanny Muchy wydatek ok. 1000 zł na szalik znanej marki to żaden problem. Dodatek to bardzo twarzowy, kobiecy, ładnie podkreśla niepospolitą urodę pani Muchy. Czy jednak jest wart aż tyle? Podobno posłanka nie lubi się z nim rozstawać na dłużej, dlatego ma go na sobie zarówno na sali obrad, gdzie często panuje duchota nie do wytrzymania, jak i w trakcie zakupów. Szalik kosztuje krocie, ale posłanka przekonuje, że kupiła go naprawdę po bardzo okazyjnej cenie.
Nic dziwnego, że jej koleżanki z sejmowych ław zielenieją z zazdrości. Mucha to prawdziwa kobieta sukcesu- zawsze ubrana odpowiednio do zajmowanej przez siebie funkcji, wypachniona, z nienaganną fryzurą i dyskretnym makijażem. W dodatku wie, co dobre i nie zawaha się tego kupić.
Drogie panie posłanki, jest się od kogo uczyć. Bo kto powiedział, że w polityce nie ma miejsca na rewię mody? Zamiast zazdrościć lepiej ubranej koleżance, przetrząśnijcie swoje szafy i pozbądźcie się w końcu tych bezkształtnych plisowanych spódnic z gumką, żakietów a’la namiot i kremowych muślinowych bluzek z bufkami i koronkami, a świat polityki stanie się piękniejszy. Wizerunek posłanek to sprawa wagi państwowej, dlatego nie przynoście nam więcej wstydu i zainwestujcie w klasykę.
Może na początek: kraciasty szalik Burberry? Nie?
Przecież można go nabyć po okazyjnej cenie.
Gdzie? O to już trzeba by zapytać posłankę Muchę.
Tak, szalik Burberry nigdy się nie zestarzeje. W świecie mody jest traktowany na równi ze sznurem (prawdziwych) kremowych pereł, małą czarną od Chanel czy torebką Hermes Birkin. Wszystkie te rzeczy są dobrze wykonane, stylowe i bardzo, bardzo drogie. Odpowiednio użytkowane mogą posłużyć przez długie lata; czasem są przekazywane córkom przez matki.
Oryginalny szalik Burberry, w którym gustują takie gwiazdy popkultury jak Emma Watson (aktorka wcielająca się w rolę Hermiony we wszystkich do tej pory zekranizowanych opowieściach o czarodzieju Harry’m Potterze), Nicole Ritchie czy…amerykański raper Lil Wayne kosztuje bagatela 300 $!
Najwidoczniej dla posłanki Joanny Muchy wydatek ok. 1000 zł na szalik znanej marki to żaden problem. Dodatek to bardzo twarzowy, kobiecy, ładnie podkreśla niepospolitą urodę pani Muchy. Czy jednak jest wart aż tyle? Podobno posłanka nie lubi się z nim rozstawać na dłużej, dlatego ma go na sobie zarówno na sali obrad, gdzie często panuje duchota nie do wytrzymania, jak i w trakcie zakupów. Szalik kosztuje krocie, ale posłanka przekonuje, że kupiła go naprawdę po bardzo okazyjnej cenie.
Nic dziwnego, że jej koleżanki z sejmowych ław zielenieją z zazdrości. Mucha to prawdziwa kobieta sukcesu- zawsze ubrana odpowiednio do zajmowanej przez siebie funkcji, wypachniona, z nienaganną fryzurą i dyskretnym makijażem. W dodatku wie, co dobre i nie zawaha się tego kupić.
Drogie panie posłanki, jest się od kogo uczyć. Bo kto powiedział, że w polityce nie ma miejsca na rewię mody? Zamiast zazdrościć lepiej ubranej koleżance, przetrząśnijcie swoje szafy i pozbądźcie się w końcu tych bezkształtnych plisowanych spódnic z gumką, żakietów a’la namiot i kremowych muślinowych bluzek z bufkami i koronkami, a świat polityki stanie się piękniejszy. Wizerunek posłanek to sprawa wagi państwowej, dlatego nie przynoście nam więcej wstydu i zainwestujcie w klasykę.
Może na początek: kraciasty szalik Burberry? Nie?
Przecież można go nabyć po okazyjnej cenie.
Gdzie? O to już trzeba by zapytać posłankę Muchę.
Subskrybuj:
Posty (Atom)