Joanna Mucha- lubelska posłanka PO jak tylko przekroczyła sejmowe progi, od razu została okrzyknięta „cudem Tuska”. „Ładna buzia to nie jest mój jedyny atut”- mówi o sobie i jak spora rzesza kobiet w polityce stara się udowodnić, że prócz interesującej powierzchowności ma do zaoferowania swym wyborcom znacznie więcej. Przy każdej nadarzającej się sposobności zapewnia z uporem, że ma bardzo duży dystans do siebie. Wyjątkowo niechętnie odpowiada na pytania niezwiązane z polityką.
Neewsweek: Uroda w polityce pomaga czy raczej przeszkadza?
Joanna Mucha: Mam zawsze problem z odpowiedziami na tego typu pytania. Wiele razy w swoim życiu spotykałam się z sytuacją, że musiałam mocno udowadniać, że mam cokolwiek do powiedzenia i coś potrafię. Przebicie się z takim komunikatem czasami musiało potrwać.
Neewsweek: Bo stereotyp ładna, a niekoniecznie mądra, wciąż trzyma się mocno?
Joanna Mucha: Ja mam duży dystans do swojego wizerunku. Nie traktuję siebie w taki sposób, w jaki czynią to media. Co ciekawe, ostatnio otrzymałam przez internet list, w którym pewien pan napisał: “Opinie dotyczące pani urody są mocno przesadzone”. Odpisałam: “W pełni się z panem zgadzam” i podziękowałam za wiadomość. Widzi pan, że mam dystans do tego.
Joanna Mucha wyróżnia się spośród pozostałych posłanek obecnej kadencji Sejmu nie tylko urodą, ale też wyczuciem stylu. Spora większość rzeczy, które na siebie zakłada jest odpowiednio dopasowana do funkcji, którą pełni. W jej szafie nie ma miejsca na leteksowe legginsy Joanny Senyszyn, sandałki na koturnach, kwieciste spódnice i sukienki Jolanty Szczypińskiej czy jarmarczne kapelusze, które jeszcze niedawno z upodobaniem nosiła Nelly Rokita. Pani Joanna to kobieta spełniona, która odniosła sukces i stara się to podkreślić poprzez stonowane i niezwykle gustowne stroje. Nie rezygnuje z wiecznie modnej i idealnej na każdą okazję czerni, spokojnego beżu czy budzących zaufanie szarości. Często możemy widzieć ją w mediach w nieśmiertelnych białych koszulach, ciemnych ołówkowych spódnicach czy idealnie skrojonych żakietach. Wysmakowana klasyka jest tym, co perfekcyjnie komponuje się z jej niepospolitą urodą . Styl posłanki Muchy choć biurowy i pozornie nudny jest w gruncie rzeczy przemyślany i niebanalny. Odpowiednio dobrane dodatki: szerokie paski noszone w talii, efektowne broszki czy przykuwające uwagę torby, torebki oraz buty są jak wisienka na torcie- bez nich efekt nie byłby tak spektakularny. Idealnie ułożona zwykle fryzura dopełnia wizerunku stylowej bizneswoman.
Nie bez powodu więc magazyn kobiecy „Elle” w 2009 r. zaliczył ją do elitarnego grona najlepiej ubranych Polaków za to, że „jej styl stanowi alternatywę dla nudnego, urzędowego kostiumu”. W rankingu pojawiły się takie sławy jak: Doda, Ola Kwaśniewska, Szymon Majewski , Janusz Palikot czy Monika Olejnik.
Posłanka nie jest lubiana wśród partyjnych koleżanek. Są zazdrosne nie tyle o jej „lansowanie się w mediach” (jak powiedziała jedna z pań), co o urodę, styl i klasę, której nie można Pani Joannie odmówić. „Niby zapewnia, że w kobiecie najważniejsza jest inteligencja, mądrość, a nie uroda. Podkreśla, że jest panią doktor, ale każdego dnia w Sejmie robi rewię mody. Zawsze wypachniona, wystrojona jak na wybiegu dla modelek. Codziennie w innym stroju” – powiedziała jedna z „koleżanek” Joanny Muchy. Wolała jednak pozostać anonimowa.
A wy, jak oceniacie styl bohaterki dzisiejszej notki? Jako nudny, konwencjonalny i wręcz do bólu przewidywalny? Czy może waszym zdaniem jest on raczej fantazyjny i bardzo kobiecy? Piszcie koniecznie.
Zazdrość z pewnością wzbudzają też liczne wywiady, których posłanka udziela kolorowej prasie. Ma swoje zdanie, jest elokwentna i dobrze wykształcona i doskonale zdaje sobie sprawę, że inni postrzegają ją głównie przez pryzmat urody. Jest więc zmuszona na każdym kroku udowadniać, że nie jest jedynie kolejną „ślicznotką”, ale kobietą- politykiem z charakterem i „jajami”.
Gala: Kobieta polityk powinna mieć, przepraszam, jaja?
Joanna Mucha: Hm… Czyli pyta pan o to, czy kobieta, żeby być dobrym politykiem, powinna stać się mężczyzną… Rzeczywiście, jest tak, że kobiety w polityce przejmują wiele męskich cech: wysoki poziom rywalizacji, potrzebę sukcesu, czasem niezwiązanego z jakimś przedsięwzięciem, tylko sukcesu osobistego. Pierwszy premier Izraela Dawid Ben Gurion powiedział o Goldzie Meir, minister pracy w swoim rządzie, że jest jedynym mężczyzną w jego gabinecie. Właśnie ona.
Gala: Zatem musi mieć, przepraszam znowu, jaja.
Joanna Mucha: Zmierzam właśnie do tego, że nie. Kobieta może być skuteczna – również w polityce – dzięki swoim cechom. Intuicja, miękki – jak to nazywam – sposób rozmowy, negocjacji, bardzo się przydają. Natomiast na pewno musi mieć silny charakter.
O ile Joanna Mucha nie jest mile widziana w towarzystwie posłanek, o tyle nie może odpędzić się od posłów- adoratorów, którzy często w wyjątkowo chamski i niewybredny sposób dają jej do zrozumienia, że jej uroda i wdzięk nie są im obojętne. Posłanka w taki sposób mówi o swych nieprzyjemnych doświadczeniach z sejmowych korytarzy:
„Niejeden mnie nagabywał. Na porządku dziennym, zwłaszcza jak sobie podpiją, są zaczepki: szeptanie do ucha, ocieranie się, zapraszanie do pokoju. To jest tajemnica poliszynela, że zaglądają w dekolt, usiłują obejmować, nawet poniżej talii, łapią za pupę, poklepują.(…)Zaczepił mnie jeden z posłów, nie z mojej partii, w bardzo bezpośredni sposób, chyba nawet użył słowa "kotku". I zapytał, który mam numer pokoju. Nie wiem, jakim cudem się powstrzymałam, by nie dać mu w twarz”.
Nic dziwnego, że tak wymijająco odpowiada na pytanie: „Czy uroda pomaga w polityce?”.
Jak widać na przykładzie posłanki PO Joanny Muchy uroda może pomóc, ale niekiedy może bardzo przeszkadzać i to szczególnie w polityce, gdzie nadal sporą większość stanowią wrażliwi na piękno i kobiece wdzięki mężczyźni.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
1 komentarz:
na razie pokazała tylko urodę...
Prześlij komentarz